Bekos, nie zdecydowaliśmy się na samolot z kilku względów. Po pierwsze ja panicznie boje się samolotów - póki było daleko do przeprowadzki wszystko było cacy, ale jak już zaczęliśmy szukać połączeń itp to byłam po prostu przerażona że jednak "ten" dzień nadchodzi
Po drugie - niby samolotem to wygodnie, szybko itp... Ale, np. chcąc tak jak my lecieć do Holandii z Krakowa musielibyśmy się przesiadać w Warszawie. Tak więc trochę mijało się to z celem, zwłaszcza że czas między przylotem i wylotem z W-wy wynosi nawet kilka godzin.
Po trzecie cena takiego biletu jeszcze rok temu była nie mała, teraz trochę to korzystniej wygląda.
W końcu pojechaliśmy pociągiem do Poznania a stamtąd odebrał nas już kolega. Nelly o dziwo dobrze zniosła podróż - najpierw ponad 6 godzin w pociągu, gdzie robiła furorę oczywiście
, potem jeszcze 7 godzin w aucie. Nie zapłakała ani razu, cały czas tylko obserwowała co się dzieje w okół niej. Przed podróżą nie dostała jeść, tzn wyjechaliśmy ok.14 a jadła ostatnio nad ranem, więc zdążyła się jeszcze załatwić w domu. Wzięłam jej na podróż wodę i parę ziarenek pokarmu ale nie tknęła. Zastanawialiśmy się również nad środkami uspokajającymi ale jednak się nie zdecydowaliśmy. Potem raz jeszcze jechaliśmy na Święta Wielkanocne do Polski i też obyło się bez niespodzianek
A co do samej przeprowadzki, powiem tak, Nelly jest wszystko chyba jedno gdzie jest, ważne że ma nas
Aha, a tu Nelcia w pociągu