Jest taka kotka w łódzkim schronisku, której od kilku tygodni obiecuję wątek.
Oto ona:
Pucia-Misia, kotka po zmarłej. 19 kwietnia minął rok, jak mieszka na kociarni. Długo. Za długo. Jest ulubienicą pracowników kociarni oraz wolontariuszy.
Ma swoją miejscówkę w pokoiku pracownic kociarni, swoje miseczki, swój fotelik, poduszkę.
Buźkę Pucia ma słodką, okrągłą, z pufkami. I oczy niesamowite, jasnoseledynowe, ogromne. Biało-bura, z przewagą bieli. Sierść nieco zaniedbana mimo pufek, Pucia jest okrąglutka, właściwie nadaje się do małego odchudzenia...
Koteńka jest jedyna w swoim rodzaju - krótkie łapinki, krótki tułów, krzywe tylne łapki - rozczulająca całość.
Przechorowała już koci katar w schronisku. Był czas gdy było z nią bardzo źle... Obecnie poza okresowo nawracającą infekcją oczu nic jej nie dolega. (oczy byy leczone wielokrotnie, w tym erytromycyną przez 2 tyg., poprawa była ale krótkotrwała).
Jest niezwykłej urody, kompaktowa, mała, gruby śmieszny ogonek i te oczy... bo oczy się nie zmieniają. Zjawiskowe.
(to zdjęcia sprzed roku)Pucia liczy około 5 lat. Jest kuwetkowa, czyściutka, zaszczepiona. Kocha ludzi, uwielbia głaskanie. Choć potrafi mieć gorszy dzień i pacnąć łapą - zdarza się to jednak coraz rzadziej.
Jeśli zakochasz się w seledynowych oczach Puci, daj jej szansę...
Bo choć powoli staje się rezydentką kociarni, przydałby się jej własny dom, miejsce na kolanach i parapecie.
Pucia ma numer 170.
Pucia szuka domu stałego najlepiej bez innych kotów. Mogą być psy, bo te akurat lubi.
Kocie towarzystwo, malutkie dzieci - niewskazane.