Trochę odgarnę kurze.
Elvisa jednak nie ostrzygłam mimo, że byłam już w zasadzie umówiona z fryzjerką. Ostatnio zaczęłam z nim jeździć do rodziców a w ogrodzie futerko się przydaje.
Byłam teraz przez kilka dni na moim ukochanym Roztoczu. Mój sąsiad zawsze miał koty o dziwnym ubarwieniu, ostatnio przez wiele lat było tam kilka kotów (między innymi 4 dymki, dwa czarne i krówkowaty kastrat z oklapniętymi uszami):
Na zdjęciu dziadek klon, ma już chyba z 10 lat.
ostatnio w okolicy pojawił się też rudzielec. A z miksu rudy i dymny powstała chyba ta kota (tak wynika z mojego dochodzenia)
Zdjęcie jest robione słabym aparatem i w środku nocy do tego kota była bardzo płochliwa. Przyznam, ze takiego cuda jeszcze nie widziałam. Boki miała rudo popielate i czarną pręgę na grzbiecie, wyglądała jak mysz polna
http://myszy.net/gatunki_mpol.jpg . Nie miała widocznego pręgowania na bokach, była jednolicie rudawa. Zastanawiam się czy to jakaś dziwna mieszanka kolorystyczna czy efekt niedożywienia. Czarne koty potrafią tam zmienić kolor na brązowy, ale ta kicia nie sprawiała wrażenia jakby brakowało jej jedzenia. Profilaktycznie dostała porządną porcję surowizny i nawet dała się wygłaskać.