Bury już jest w nowym domu
Z powodu kolejnego kilkutygodniowego wyjazdu wyeksmitowałam go do znajomej fundacji, gdzie sporo osób zgłasza się po zwierzaki do adopcji. Ineczka w tym czasie zlądowala znowu u rodziców. Nie powiem, Elvis nie był wniebowziety. Na szczęście szybko mu przeszło i jak wróciłam to znowu razem spały. Ineczka przeprowadzki znosi bezstresowo. W odróżnieniu od włochatego niewdziecznika (który kocha teraz bardziej ogród i moją mamę) Ineczka wyłazi ze skóry z radości, że mnie widzi. Teraz znowu jest ze mną i wygląda na zachwyconą.
Przy okazji wspomnę tu o jej nowym zwyczaju który nabyła mieszkając w domu z ogrodem. Ogród znaczy się - bogatsze życie wewnętrzne w domu. Każdy mój powrót z wyjazdu był więc nagradzany w środku nocy dostawą cieplej przekąski na poduszkę lub kołdrę. Tak wiec dostałam: wielkiego wlochatego pająka, obrzydliwe komarzyce, paskudna ćmę, ślimaka bez skorupy (sic! gdzie ona go znalazła w domu?). Tym razem się cieszyłam, że jest zima i nie będę musiała w panice szukać w pościeli jakiegoś paskudztwo. Do czasu... u rodziców owszem nic nie znalazła, ale już pierwszej nocy w mieszkaniu dostałam...Taaaadam.... prusaka
Ponieważ Inka się już wycwaniła i wie, że potrafię wzgardzic takim smakolykiem to jak tylko znalazłam chusteczkę aby go złapać natychmiast ze smakiem zchrupała
bleee