Bardzo Wam dziękuję za wsparcie i wszystkie ciepłe słowa. I tutaj i na FB i osobiście. Wiem, że rozumiecie jak teraz jest źle. Oglądam sobie jego zdjęcia i nie mogę się pozbierać. Jak można się pozbierać, kiedy widzisz coś takiego:
Wiem, że to co teraz boli najbardziej, później będzie najpiękniejszym wspomnieniem. Wiem też, że nie spotkam już takiego drugiego kota. Nerwusa, frustrata, neurotyka, nieuprzejmego dla gości, patrzącego się na ciebie jak na ludzki paproch, pozwalającego na jedną, jedyną pieszczotę - drapanie pod bródką, walącego ogonem, kiedy słyszy, że o nim mówisz i widzi jak na niego patrzysz, a jednocześnie najbardziej skomplikowanego, wchodzącego z tobą w relację, biegnącego z mraukiem na dźwięk domofonu, sadowiącego się na kolanach z poczuciem tego, że czujesz wielką łaskę, że możesz go na tych kolanach mieć, biegającego za czarnymi myszkami, wiedzącego o tym, że jest najpiękniejszy i że ty też to wiesz. Nie wiem czy spotkam kota, który umierając wychodzi z transportera, gdzie leżał na poduszce elektrycznej i wskakuje na łóżko, żeby położyć się równo między nami. Nie wiem czy jeszcze go spotkam, ale jeżeli tak to pewnie wcale się nie ucieszy, tylko pozwoli się podrapać pod bródką. A ja będę taka szczęśliwa.
Uschi napisała kiedyś coś takiego:
"Sopel jest natomiast najprzystojniejszym czarnym kotem pod słońcem, a co najgorsze, ma świadomość tego
układa się na przykład na drapaku w takiej pięknej, pociągającej, eleganckiej pozie, główka pod odpowiednim katem, łapka wysunięta (albo i dwie), ogonek tak, by nie było widać, że za krótki - i czeka, czeka, az go dostrzegę, powiem tonem zakochanej kobiety "Soooooooopeeeeeeeeel" i zawołam tanitę, cokolwiek robi, ze ma przylecieć i podziwiać"