zwinka pisze:Na jednej z fotek , które ostatnio pokazałyście z wujciem Soplem dostrzegłam moje małe Szkodniki. Zafundowałam sobie sentymentalna podróż w czasie i przeczytałam "po latach" wątek adopcyjny Zojki i Gabora. Łezka w oku się zakręciła. Sopel ma stałe miejsce w moim sercu i pamięci.
Pamiętam doskonale to tymczasowanie, bo dzieciaki dostałyśmy jakoś tuż po naszym wypadku samochodowym i siedziałyśmy z nimi i naszymi futrami w domu przez ponad miesiąc głownie leżąc,machając nogami i robiąc zdjęcia. Nawet Ruda się wtedy załapała na niańczenie dzieci. Bardzo dziękuję zwinka za ciepłe słowa.
zuza pisze:One tez musza sobie na nowo pokladac rzeczywistosc
Tak myślę. Dziś też cały czas szukają kontaktu. Wcześniej Pestka nawet nosa nie wystawiała spod kapy gdzie spała, kiedy wracałam do domu. Teraz od dwóch dni czeka razem z Mruf pod drzwiami. Nie mam za dużo doświadczeń z tym jak zachowują się koty po odejściu kogoś ze stada. Mruf z Nicią spędziła tylko niecały rok, a zaraz po stracie Nici, wpakowałyśmy ją w niekończące się pasmo tymczasowania i rozgardiaszu. Tutaj jednak one były ze sobą prawie 9 lat razem. I od jakiegoś czasu tylko we trojkę.
Wczoraj oglądałyśmy z Uschi stare zdjęcia i filmiki. Malutkiego Sopla, tak malutkiego, że mieścił się w jakieś szpary pod sofą i stamtąd zaczepiał Mruf, rosnącego razem z Pestką, matkującego tymczasom. Poza zachwytami nad Soplem nasze najczęściej powtarzające się kwestie przy oglądaniu tych zdjęć brzmiały:
- co to za koty?
- co ja mam na sobie?
- dlaczego mamy taki bałagan?
A Pestunia ma chrypkę i chrumka i kaszle. Jak chrypka się nie skończy jedziemy w czwartek do naszej Pani doc.