Zula[']. 12 kotów - Gluś(FeLV+) druga transfuzja.

Rozpoczynamy kolejną część naszego wątku. To bardzo trudny dla mnie moment, bo niestety nie ma już z nami Królowej, Najważniejszej Kocicy, Najbardziej Wyjątkowego Kota, jakiego w życiu spotkałam, mojej Największej Kociej Miłości....
Dlatego tym razem na razie nie ma zdjęć w pierwszym poście, pewnie pojawią się później. Po prostu wszystko już jest zupełnie inne.
Chciałam Wam wszystkim bardzo serdecznie podziękować za wszystkie ciepłe myśli, wpisy, życzenia i przeprosić za moje zachowanie, za to, że nie odpisywałam na smsy, nie odbierałam telefonów, przepraszam Was bardzo ale naprawde nie mogłam.
Jednocześnie proszę Was, żebyśmy na razie nie poruszały tego wiadomego tematu...zawsze w podobnych sytuacjach miałam potrzebę opowiedzenia tego co się stało, wyżalenia i wypłakania się, ale tym razem jest zupełnie inaczej. Nie mogę po prostu na ten temat rozmawiać, do tej pory nawet z mamą o tym nie rozmawiałam, Jej imie pojawia się w moich myślach setki razy dziennie, ale nie mogę go wypowiedzieć na głos... Moze kiedyś do tego dojrzeje, nie wiem, ale na razie to jest wielka dziura.
Jak widzicie po tytule, mamy nowego gościa, Czaruś ma ok. 4-5 miesięcy, został ok. miesiąca temu (w te silne mrozy) podrzucony w pudełku po butach na magazyn firmy w której pracuje. Typowo domowy kociak, który nie boi sie ludzi, kotów, sprzętów domowych, niczego. Ma chorobe sierocą.
Czaruś właśnie przechodzi wymianę ząbków, niestety załapał przy okazji katar i dosć silnie gorączkował (przez 3 dni 41 stopni), od jutra już nie jeździmy na zastrzyki, tylko mamy tabletki, bo dziś temperatura ładnie spadła do 39 stopni. Niestety nie był jeszcze zaszczepiony, bo chciałam odczekać przepisowy czas po odrobaczaniu i nie przewidziałam, ze zbiegnie sie to ze spadkiem odpornosci przy wymianie ząbków.
Reszta kotów w porządku, Mela nadal chuda jak patyk pożera kosmiczne ilości serc kurzych, Gluś zupełnie na przekór wynikom czuje się świetnie (mieliśmy mały kryzys na początku roku, ale ładnie załapał), w tym tygodniu znów niestety odezwała sie nasza "ulubiona" E. coli (a wydawało się, ze już się paskudy pozbyliśmy) i był incydent krwiomoczu, więc kontynuujemy lecznie, ale to nie wpływa na jego samopoczucie, Beksa zaczyna przypominać kule, Bossik jest już wielkim kocurem, tylko Fiśka pozostaje takim szczupłym trzpiotem. Miziaczek czuje się dobrze, oczka wracają do normy, przyczyna tego stanu nieznana, a wyglądało to juz w pewnym momencie na FIPa, oczy w ciągu kilku godzin zrobiły się całe mętne, błękitne, jakby już martwe. Weci nie znają przyczyny (wyniki w normie, tylko OB bardzo wysokie), leczenie było typowo objawowe i na szczęście pomogło. Teraz Mizia dostaje już tylko kropelki do oczu. Źrenica wraca do normy, nadal są zrosty, gorzej reaguje na światło, ale to już drobiazg tak naprawde.
To tak w skrócie
Jeszcze raz bardzo Wam za wszystko dziękuję i witam serdecznie
Dlatego tym razem na razie nie ma zdjęć w pierwszym poście, pewnie pojawią się później. Po prostu wszystko już jest zupełnie inne.
Chciałam Wam wszystkim bardzo serdecznie podziękować za wszystkie ciepłe myśli, wpisy, życzenia i przeprosić za moje zachowanie, za to, że nie odpisywałam na smsy, nie odbierałam telefonów, przepraszam Was bardzo ale naprawde nie mogłam.
Jednocześnie proszę Was, żebyśmy na razie nie poruszały tego wiadomego tematu...zawsze w podobnych sytuacjach miałam potrzebę opowiedzenia tego co się stało, wyżalenia i wypłakania się, ale tym razem jest zupełnie inaczej. Nie mogę po prostu na ten temat rozmawiać, do tej pory nawet z mamą o tym nie rozmawiałam, Jej imie pojawia się w moich myślach setki razy dziennie, ale nie mogę go wypowiedzieć na głos... Moze kiedyś do tego dojrzeje, nie wiem, ale na razie to jest wielka dziura.
Jak widzicie po tytule, mamy nowego gościa, Czaruś ma ok. 4-5 miesięcy, został ok. miesiąca temu (w te silne mrozy) podrzucony w pudełku po butach na magazyn firmy w której pracuje. Typowo domowy kociak, który nie boi sie ludzi, kotów, sprzętów domowych, niczego. Ma chorobe sierocą.
Czaruś właśnie przechodzi wymianę ząbków, niestety załapał przy okazji katar i dosć silnie gorączkował (przez 3 dni 41 stopni), od jutra już nie jeździmy na zastrzyki, tylko mamy tabletki, bo dziś temperatura ładnie spadła do 39 stopni. Niestety nie był jeszcze zaszczepiony, bo chciałam odczekać przepisowy czas po odrobaczaniu i nie przewidziałam, ze zbiegnie sie to ze spadkiem odpornosci przy wymianie ząbków.
Reszta kotów w porządku, Mela nadal chuda jak patyk pożera kosmiczne ilości serc kurzych, Gluś zupełnie na przekór wynikom czuje się świetnie (mieliśmy mały kryzys na początku roku, ale ładnie załapał), w tym tygodniu znów niestety odezwała sie nasza "ulubiona" E. coli (a wydawało się, ze już się paskudy pozbyliśmy) i był incydent krwiomoczu, więc kontynuujemy lecznie, ale to nie wpływa na jego samopoczucie, Beksa zaczyna przypominać kule, Bossik jest już wielkim kocurem, tylko Fiśka pozostaje takim szczupłym trzpiotem. Miziaczek czuje się dobrze, oczka wracają do normy, przyczyna tego stanu nieznana, a wyglądało to juz w pewnym momencie na FIPa, oczy w ciągu kilku godzin zrobiły się całe mętne, błękitne, jakby już martwe. Weci nie znają przyczyny (wyniki w normie, tylko OB bardzo wysokie), leczenie było typowo objawowe i na szczęście pomogło. Teraz Mizia dostaje już tylko kropelki do oczu. Źrenica wraca do normy, nadal są zrosty, gorzej reaguje na światło, ale to już drobiazg tak naprawde.
To tak w skrócie

Jeszcze raz bardzo Wam za wszystko dziękuję i witam serdecznie
