Moje tygrysy czyli Behemoth i Zosia :)

Witam wszystkich w Kasiowym wątku. Postanowiłam wreszcie założyć wątek moim kotkom.
Zaczęło się tak... Przez 13 lat mieliśmy jamnika Raptusa. Był członkiem rodziny i po jego śmierci na początku 2007 roku nie chcieliśmy mieć więcej zwierząt (przez 3 lata był u nas także świnek morski Teofil). Latem 2008 do naszego ogrodu przyszła okocić się czarno-biała kotka sąsiada. Koty upodobały sobie drewutnię. Dokarmialiśmy draństwo, bo co zrobić jak przyjdą takie do człowieka same i żyją? Były dwa kociaki- nieśmiały, dziki Behemoth (uznany pierwotnie za kocicę Lilith) i jego kontaktowy brat/siostra (również zwany/a Behemothem). Wtedy nic nie wiedzieliśmy na temat kotów, jak je karmić, czy sterylizować, czy dawać mleko i czy same sobie radzą. Po za tym mama nie lubiła kotów i miała na nie alergię(puchła i kichała kiedy kot przebywał w domu). Koty odchowały się na naszym ogrodzie, kiedy podrosły poszły w swoją stronę (nie wiemy co stało się z matką i bratem/siostrą Behemotha). Jednemu z kociąt nie spodobało się życie na wolności i głośnym miauczeniem wywalczył swoje miejsce w naszym domu. Oczywiście pokłóciłam się z mamą o obecność kota w domu
. Potem były miesiące przyzwyczajania mamy,wychowywania kota, szczepienia, kastracja itd...
Mamie minęła alergia, czasem śpi z Behemotkiem. Behemot to taki kot, który chyba zawdzięcza mi życie. Taka kocia gapa, miziak który nie poradziłaby sobie na wolności. Tej jesieni odratowałam go z jakiegoś zatrucia. Wyszedł na 2 dni z domu, znalazłam go słabiutkiego pod krzakiem sąsiada (jestem w domu, u kotów tylko w weekendy). Na szczęście wylizał się i teraz jest okazem kociego zdrowia. Okolica w której mieszkam jest raczej pro kocia. To takie spokojne osiedle z małym natężeniem ruchu. Zeszłej zimy widziałam kilka razy szarego dzika przy stojącej na tarasie misce z kocim żarciem. Dzik zaczął zjawiać się regularnie latem 2009. Okazało się że ów dzik to nie żaden Stefan, tylko ciężarna Zofia. Długo trwało jej oswajanie się z ludźmi, do dziś nie wchodzi na kolana. Zofia przechodziła w ciąży katar, jej leczenie było utrudnione przez niewielki (wtedy) stopień socjalizacji. Urodziła w sierpniu, w szklarni sąsiadki. Sąsiadom to nie przeszkadzało, sami mają kocury (niewykastrowane
). Było jedno kocię (być może reszta została zlikwidowana przez kocury), panienka. Daliśmy jej na imię Franca. Po jakimś czasie dzika mama i dziecko przeniosły się do naszego ogrodu. Franca była ślicznym, szarym kociątkiem, które przegrało z kocim katarem. Czekał na nią dobry, kochający domek u znajomej. Leczyliśmy ją, ale choroba ciągle nawracała, pewnej nocy Franca odeszła za tęczowy most
. Ciągle myślę czy nie mogłam zrobić dla niej więcej, ale nie chciałam oddzielać jej od matki (w chwili śmierci nie jadła jeszcze mięska)
. Zosia oswoiła się z nami, została wysterylizowana (chcieliśmy zrobić to latem, ale ciąża była zbyt zaawansowana). Teraz jest zsocjalizowaną, kuwetkową żbiko-baryłką siedzącą na zmianę to na strychu, to w domu (strych jest obszerny, koty często tam siedzą, lubią to miejsce). Po dłuższym czasie konfliktów o terytorium moje koty świetnie się ze sobą dogadują. Ciekawe jaki będzie dalszy ciąg tej historii...
Behemoth alias Czarna Pantera
dzieciństwo i młodość



dorosły strażnik kanapy

dzisiejszy wieczór

Zofia alias Żbik
dzisiejszy wieczór




Koty plus złowieszcza noga

Zabawa na schodach

Zaczęło się tak... Przez 13 lat mieliśmy jamnika Raptusa. Był członkiem rodziny i po jego śmierci na początku 2007 roku nie chcieliśmy mieć więcej zwierząt (przez 3 lata był u nas także świnek morski Teofil). Latem 2008 do naszego ogrodu przyszła okocić się czarno-biała kotka sąsiada. Koty upodobały sobie drewutnię. Dokarmialiśmy draństwo, bo co zrobić jak przyjdą takie do człowieka same i żyją? Były dwa kociaki- nieśmiały, dziki Behemoth (uznany pierwotnie za kocicę Lilith) i jego kontaktowy brat/siostra (również zwany/a Behemothem). Wtedy nic nie wiedzieliśmy na temat kotów, jak je karmić, czy sterylizować, czy dawać mleko i czy same sobie radzą. Po za tym mama nie lubiła kotów i miała na nie alergię(puchła i kichała kiedy kot przebywał w domu). Koty odchowały się na naszym ogrodzie, kiedy podrosły poszły w swoją stronę (nie wiemy co stało się z matką i bratem/siostrą Behemotha). Jednemu z kociąt nie spodobało się życie na wolności i głośnym miauczeniem wywalczył swoje miejsce w naszym domu. Oczywiście pokłóciłam się z mamą o obecność kota w domu

Mamie minęła alergia, czasem śpi z Behemotkiem. Behemot to taki kot, który chyba zawdzięcza mi życie. Taka kocia gapa, miziak który nie poradziłaby sobie na wolności. Tej jesieni odratowałam go z jakiegoś zatrucia. Wyszedł na 2 dni z domu, znalazłam go słabiutkiego pod krzakiem sąsiada (jestem w domu, u kotów tylko w weekendy). Na szczęście wylizał się i teraz jest okazem kociego zdrowia. Okolica w której mieszkam jest raczej pro kocia. To takie spokojne osiedle z małym natężeniem ruchu. Zeszłej zimy widziałam kilka razy szarego dzika przy stojącej na tarasie misce z kocim żarciem. Dzik zaczął zjawiać się regularnie latem 2009. Okazało się że ów dzik to nie żaden Stefan, tylko ciężarna Zofia. Długo trwało jej oswajanie się z ludźmi, do dziś nie wchodzi na kolana. Zofia przechodziła w ciąży katar, jej leczenie było utrudnione przez niewielki (wtedy) stopień socjalizacji. Urodziła w sierpniu, w szklarni sąsiadki. Sąsiadom to nie przeszkadzało, sami mają kocury (niewykastrowane



Behemoth alias Czarna Pantera
dzieciństwo i młodość



dorosły strażnik kanapy


dzisiejszy wieczór

Zofia alias Żbik
dzisiejszy wieczór




Koty plus złowieszcza noga


Zabawa na schodach
