Jenny, Majorko - kochane jesteście
A imię Romuś ma rzeczywiście na cześć tego optimusowego, hi hi
Aniutka - jak się okazało, urok mojej paszczy zadziałał
Teraz się muszę pomęczyć ze wstawieniem zdjęć.
Trochę się bałam, jak się będą dogadywać. Romuś pierwsze godziny u mnie spędził za lodówką. I przez pierwszą dobę ciągle warczał - ale nie tak, jak rozwścieczone koty, tylko raczej "tak na wszelki wypadek". Biedna zdenerwowana kuleczka...
A Czesio ciągle za nim łaził i chciał sie zakumplować... On się wychował w kocim stadzie, a Romcio innego kota na oczy nie widział.
Takie lekkie podenerwowanie trwało 1 dzień. Następnego dnia kotuchy chodziły jeden za drugim, przystawały pysio w pysio, przeprowadzały staranne wzajemne obniuchanie - i spacery trwały dalej. Do żadnych łapoczynów nie doszło. A po chwili po domu zaczęło przelatywać kocie tornado
Romuś wreszcie zrozumiał zalety "mania" kumpla
A gdy zobaczyłam, jak koty podbiegają do siebie, wyskakują na metr do góry, a potem Romcio wskakuje Czesiowi na głowę - zrozumiałam, że wszystko jest na dobrej drodze
Wszystko dzięki temu, że mają taki wspaniały charakter - Czesio to jeszcze dzieciak, bardzo ufny i przyjacielski. Romcio to również szalenie pogodna kocinka. A jaki z niego pieszczoch! I rozgadal się ostatnio niesamowicie!
Wczoraj kociambry przeżyły pierwsze doświadczenie z gośćmi
Goście zostali zawojowani
A Romuś wykładał brzuszka komu się tylko dało. Zdrajca