Jutro miną cztery tygodnie od pożegnania Romusia.
Chciałam Go jakoś wspomnieć.
Ale tyle wspólnych lat zamknąć w kilku słowach?...
Miłość, ciepło, serdeczność, oddanie
Miłośne mruchania
Kochającą obecność
Wspólne łapanie słońca na balkonie
Ogniste baranki
Chwile zadumy
Z kotem tulącym cię w objęciach
Mały koci doktor
Wielki pocieszyciel
Ściska cię za rękę mrucząc kojąco
Radosne powitania
Buziaki o poranku
Wspólne podziwianie świata ze wszystkich okien
Rzyg kłaczkiem na łóżku
„Romuś! W sypialni???!”
Ach ten wstyd i spłoszenie (nigdy więcej wypadeczku)
Trzy pręgowane plamki
Bury „doklejony” ogonek
Zafrasowane fałdki futerka na czółku
Piękne oczyska
Różowy nonio
I pysio, który umie robić „dzióbek”
Wściekły udept
Mruch opętańczy
I wąchy wciskane do ucha
Romuś, Romcio, Romanek, Romeczek
Ileż to wiosennych zachłystów słońcem
I zimowych fochów na białą zimność
Niezwykle dzielny w chorobie
Ściskał mnie za rękę
Oboje potrzebowaliśmy czasu, by się ostatecznie pożegnać
Tęsknię
Czesio też
Moja ulubiona tapeta z chłopakami
A to kiedyś w sieci znalazłam...