Niki na swoim (FeLV) - znów problem behawioralny?

blaski i cienie życia z kotem

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Nie sty 03, 2010 22:18 Niki na swoim (FeLV) - znów problem behawioralny?

Siedem dni temu, zaczął się nowy etap życia Niki – postawiła pierwsze kroki w swoim domu :D Przemierzyła ponad 400 km, aby w końcu mieć swoje własne i tylko swoje miejsce. Dzielna dziewczyna. Część trasy przejechała ze wspaniałą opiekunką Cameo, która przez kilka miesięcy troskliwie zajmując się nią postawiła ją na nogi i uczyniła z niej przecudowną kicię – prawdziwą kocią księżniczkę :1luvu: Potem Niki jechała z Pisiokotem. Znów się spotkały po kilku miesiącach, by przez chwilę pobyć razem, bo to Pisiokot razem z Duszkiem686 wypatrzyła Nikunię w schronie i rozpoczęła walkę o lepsze dla niej.

Nasze pierwsze spotkanie... Niki czmychnęła do transportera, gdy weszłam do łazienki, gdzie na mnie czekała. Była bardzo wystraszona i zmęczona zapewne. Gdy potem została przyniesiona do pokoju i posadzona na moich kolanach, spokojnie przesiedziała przez ok. godzinę.
W samochodzie zaczęła miauczeć, nie chciała siedzieć w transporterze, więc moja siostrzenica otworzyła transporter i panienka nieśmiało wyszła. Chciała chyba być z dala od człowieka, bo planowała wejście na tylna półkę w samochodzie. Jednak nie miała wyboru ;) Poddała się głaskaniu, uspokoiła i spała. Dopiero pod koniec podróży zaciekawił ją widok za oknem i zaczęła wyglądać, nawet opierając się łapkami o szybę :D To było piękne.
W domu nerwowo biegała i dokonywała oględzin, zawsze trzymając się jak najdalej ode mnie. Gdy stanęłam na jej drodze, szybko biegła w przeciwnym kierunku, ale z godziny na godzinę była coraz odważniejsza, bo przebiegała między mną a np. ścianą. W nocy raz wskoczyła na łóżko przy mojej głowie, ale gdy tylko się odezwałam, czmychnęła jak oparzona. Potem zaglądała kilka raz do pokoju, ale trzymała się w bezpiecznej odległości.
Dotknąć się pozwoliła już drugiego dnia, przy jedzeniu i gdy leżała, a potem wziąć na kolana i głaskać :) to było cudowne. Gdy chodziła, to za blisko nie pozwoliła się do siebie zbliżyć. Nie wiem jak byłoby dalej na swobodzie w mieszkaniu, ale od trzeciego dnia jest zamknięta w łazience (to już piąty dzień, ale tam jest o 4'C więcej niż w pozostałych pomieszczeniach.), jak zalecił wet (o jej zdrowiu później). To ograniczenie powierzchni pozwoliło zbliżyć się nam obu, a także Nikusi zaprzyjaźnić lepiej z kuwetą ;) :D Ciekawa jestem jak będzie, gdy wypuszczę ją na pokoje, ale to za parę dni. To zamknięcie ona lepiej znosi niż ja... Ja nie mogę tam wchodzić, bo jak już wejdę, to szybko nie wyjdę :D Niki najpierw miauczy cichutko, tak żałośnie, potem się łasi i chce głasków i szybciutko kusi najskuteczniej :) - kładzie się (wygląda to bardziej jak rzut na podłogę na grzbiet :D ) i wystawia swój brzusio. No i czy temu można się oprzeć? Ja nie potrafię :D I to głaskanie nie trwa chwilę, bo i jej jest dobrze i ja jestem szczęśliwa :) Jest kochana, zamknięta nie nawołuje, nie rozrabia. Bałam się, że może będzie drapać drzwi, ale nie. Jak otwieram drzwi, to jest zaciekawiona i może nawet gotowa do wyjścia, ale grzecznie siedzi. Mądra dziewczynka ;) Zawsze ją widzę na podłodze. Raz tylko weszła na sedes, potem transporter. Gdy posadziłam ją na szafkę od razu zeskoczyła.
Coraz bardziej jest też chętna do zabawy. Sznurki najlepiej się sprawdzają (z tego co mam ;) ) i mały drapak. To też mogę godzinami z nią robić, ale ona szybko się zniechęca. Sądzę, że to przez zapchany nosek i trudności w oddychaniu przy zabawie.
Mam trochę problemu z jej jedzeniem. Najczęściej je suchą karmę, co mi się nie podoba. Surową wołowinę je, ale nie zawsze. Gotowanego kurczaka ostatnio nie chce. Gotowego mokrego w ogóle ostatnio nie tyka. Sporo pije – wodę, czasem daję trochę wywaru z gotowanego kurczaka (to lubi). Nie potrafię jeszcze wymierzać porcji i często jedzenie zostaje :(

Cameo napisała, że Niki, to dama z pazurkiem... Nikunia, jak na razie ;) nie pokazała mi jeszcze tego pazurka. Tylko raz broniła się, gdy chciałam jej „wytrzeć” nosek, jak zalecił „...” wet. Ale bardziej to była ucieczka, niż atak na mnie – to był szok dla mnie, to co zrobiła i w takim tempie, że gotowa byłam się rozpłakać, że kotu robię krzywdę. Nikunia jest taka słodka, przytulaśna. Ona jest wręcz na głodzie pieszczot.

Już w poniedziałek, trzeciego dnia po przybyciu trafiłyśmy do lecznicy – trudności w oddychaniu i kichanie. Durny wet zalecił tylko wycieranie noska, ale weź i to zastosuj :( a oddech stawał się coraz cięższy. Potem zjechałam całe miasto, aby znaleźć jakiegoś dobrego weta, ale był już wieczór i okres poświąteczny, więc wszystko pozamykane. Dorwałam jednego telefonicznie i umówiłam się na rano następnego dnia. „Trafiłyśmy w dobre ręce. Wet, u kt. dziś byłyśmy ma całkiem inne podejście do zwierząt - mniej stresujące. Niki to wyczuła Zamiast na siłę wyciągać z transportera, kusił ją łakociami - nie dała się przekupić :D więc rozłożył transporter i mówiąc łagodnym głosem wziął na ręce - nie wyrywała się 8O obejrzał brzusio, ząbki - też się nie wyrywała. Głaskałam ją, uspokoiła się jeszcze bardziej, on zmierzył temp. (38'C - trochę mało?), osłuchał słuchawkami - płuca ok, ale rzęzi (nie mówił gdzie). Dostała 3 zastrzyki: antybiotyk, odpowiednik Flegaminy i coś jeszcze - nie pamiętam z wrażenia :oops: jutro zapytam. Wybraliśmy zastrzyki zamiast tabletek.„ (z wątku Cameo) Wet zalecił zamknąć Nikusię w łazience, gdzie jest cieplej i robić parówki-inhalacje, aby się jej lepiej oddychało. Dzielna kiciunia naprawdę znosi to doskonale.


- * - *- * - *- * - *- * - *- * - *- * - *- * - *- * - *- * - *- * - *- * - *- * - *- * - *- * - *- * - *- * - *

Tu będę rozliczać leczenie Niki

Zamierzam z tych pieniędzy pokryć koszty zabiegu usuwania pozostawionych korzeni zębów i ewentualnego leczenia białaczki - mam nadzieję, że gastroskopii nie będę musiała robić i nic nowego po drodze się nie przyplącze.

wpłaty:

z bazarków: :1luvu:
50 zł - ruru
50 zł - pisiokot
30 zł - Kot-linka
10 zł - Sis
10 zł - milu
50 zł - Kasiek252

na RB:
50 zł + 75 zł - dite
Dzięki :1luvu:

Łącznie zebrane 325 zł - dziękuję wszystkim :1luvu:
Na zabieg wydałam 359,02. Dano mi jeszcze krople do uszu Surolan za 30 zł. Nie będę tu wliczać badania krwi przed zabiegiem.

Tu jest faktura: http://wstaw.org/m/2010/08/05/zabieg_Niki02_.jpg
Tu wyszczególnione zabiegi: http://wstaw.org/m/2010/08/05/zabieg_Niki01_.jpg

Jeszcze raz serdecznie dziękuję za wsparcie, bardzo, bardzo mi to pomogło. Przede mną jeszcze pewnie dużo wydatków, ale teraz bardzo mnie poratowały te środki, nie musiałam pożyczać. DZIĘKUJĘ :1luvu:
Ostatnio edytowano Nie lis 07, 2010 20:15 przez szybenka, łącznie edytowano 37 razy
Obrazek
Wszystkie argumenty na podparcie ludzkiej wyższości nie są w stanie zaprzeczyć jednej niezaprzeczalnej prawdzie: w cierpieniu zwierzęta są nam równe. Peter Albert David Singer

szybenka

 
Posty: 4278
Od: Nie gru 13, 2009 22:16
Lokalizacja: Siedlce

Post » Nie sty 03, 2010 22:18 Re: Niki na swoim :)

Po dwóch dniach przyjmowania antybiotyku była poprawa. Lepszy oddech, niezaklejony nosek. Ale od sylwestra, znów wrócił głośny świst i b. częste kichanie :( W Nowy Rok sama zrobiłam zastrzyk z antybiotykiem, a Nikusia nawet nie spostrzegła kiedy (była wtedy głaskana przez moją mamę). Ale 2 stycznia przy osłuchiwaniu płuc przez weterynarza okazało się, że są niewielkie szmery. Doszedł jeszcze drugi antybiotyk. Dostała witaminy na wzmocnienie i pozostałe leki co wcześniej. Wczoraj ostatni raz zjadła późnym popołudniem, prawie nic nie piła. Wypuściłam ją „na pokoje”, myśląc, że może psychicznie będzie się lepiej czuła i szybciej dojdzie do siebie. Ale nie mogła sobie znaleźć miejsca. Wciąż cichutko miauczała. W sumie kąty są dla niej ciągle obce, nie zdążyła się z nimi zapoznać. Trzymała mały dystans do mnie. Wskoczyła raz na łóżko, ja ją zaczęłam głaskać, pokazała swój brzuszek, a gdy tylko zaczęłam ją po nim głaskać (co przecież baaaaardzo lubi), zerwała się i zwiała z pokoju (?) Gdy spacerowała, wciąż miaucząc, pozwalała mi się czasem pogłaskać, ale na podkulonych nóżkach. Wciąż była jakaś niepewna, wylękniona. Ale jak poszłam do łazienki, a ona za mną, tam poddawała się pieszczotom tak samo, jak siedziała w zamknięciu – chyba łazienkę uważa za przyjazny teren.
Na tej chwilowej wolności sprawiła mi niespodziankę, której się obawiałam. W kącie, w kt. ostatnio siusiała, nic nie było (odświeżacz cytrynowy działa :) ), ale za to znów zrobiła kupkę na kanapie. Osłabiło mnie to. Latałam i szukałam po kątach siuśków, ale uff... nie było. Wzięłam więc moją księżniczkę i zaniosłam do łazienki – w końcu to jej książęca komnata :D Nie protestowała.
Nic nie jadła nadal. Uspokoiła się, ale musiałam z nią trochę posiedzieć. Sen miała niespokojny, wciąż kichała, bo... niewielkie szmery przeszły w szmery wyraźne – zapalenie płuc (dzisiejsza diagnoza :( ), odwodnienie, kichanie ropną wydzieliną.
W lecznicy dostała kroplówkę nawadniającą (jutro kolejna), 4 zastrzyki jak poprzednio, ale wet stwierdziła, że organizm przestaje walczyć :( Tak szybko to się zmieniło :(
Po powrocie zjadła w domu ok 5 dag surowej wątróbki drobiowej, bo tylko to wybrała z całego zestawu (obok wołowiny, kurczaka, suchego). Po południu zjadła trochę suchego. Czasem podchodzi do misek, powącha i odchodzi – może nie czuje zapachów? Ale b. mało pije. Sen ma niespokojny, więc siedzę przy niej, drapię po brzuszku i wtedy spokojniej usypia. Spała prawie nieprzerwanym głębokim snem od 17-tej do 20-tej, pod kocykiem, stale drapana.
Jestem przerażona, nie wiem co mogę dla niej zrobić. Mówię sobie, że Nikunia da radę, że zwalczy to choróbsko (dzisiaj nawet popołudniu kilkanaście minut bawiłyśmy się sznurkiem i była aktywna, a jak byłoby źle nie dałaby przecież rady – sama zaczęła tę zabawę). Tyle już zniosła w swym życiu, a teraz się poddaje? A może organizm jest już tak osłabiony, że nie daje rady walczyć?
Nie wiem czy próbować coś jej dać do jedzenia lub picia na siłę? Nie wiem jak...

Ciężko zaczął się ten rok...
Obrazek
Wszystkie argumenty na podparcie ludzkiej wyższości nie są w stanie zaprzeczyć jednej niezaprzeczalnej prawdzie: w cierpieniu zwierzęta są nam równe. Peter Albert David Singer

szybenka

 
Posty: 4278
Od: Nie gru 13, 2009 22:16
Lokalizacja: Siedlce

Post » Nie sty 03, 2010 22:22 Re: Niki na swoim :)

No! nareszcie! melduje się w wątku :D

Cameo

 
Posty: 16220
Od: Pt cze 20, 2008 23:44

Post » Nie sty 03, 2010 22:45 Re: Niki na swoim :)

Przy kocim katarze pojawiają się nadżerki w pyszczku i stąd niechęć do jedzenia. Ja mojego kociaka karmilam strzykawką rozwodnionym gerberkiem z indyka dla niemowląt (bez innych dodatków). Dzieki temu nie osłabł. To jest choroba wirusowa, mimo płucnych powikłań bakteryjnych, i trwa do trzech tygodni. Nie należy się poddawać ani panikować. Trzeba dawać do jedzenia papki, albo karmić.
:ok:
NA PILNE LECZENIE KOTÓW Z CMENTARZA- KONTO
https://forum.miau.pl/viewtopic.php?f=1&t=157308

mziel52

 
Posty: 15208
Od: Czw gru 27, 2007 20:51
Lokalizacja: W-wa Śródmiescie

Post » Nie sty 03, 2010 22:47 Re: Niki na swoim :)

No to witamy Niki w wątku osobistym! :D
I trzymamy kciuki za zdrówko. :ok: :ok:
Obrazek
Obrazek

kalair

Avatar użytkownika
 
Posty: 233427
Od: Czw maja 24, 2007 21:07
Lokalizacja: Beskid Śląski

Post » Nie sty 03, 2010 23:08 Re: Niki na swoim :)

A mi się wydaje że to sterylka ją osłabiła.

Niki przyjechała do mnie na początku Września, już z katarem i zepsutymi ząbkami... dostawała Synolux, Synergal, + standardowo gentamicynę do oczu, te antybiotyki raczej jej nie pomagały. Dopiero po kuracji Enrobioflox'em nastąpiła poprawa, po której została wysterylizowana. Przed sterylką veci zmienili jej krople z gentamicyny na Vetaseptol (do nosa i oczu).

Trzymam kciuki za szybki powrót Nikuliny do zdrówka :ok: niech się już nie wygłupia, no :(

Cameo

 
Posty: 16220
Od: Pt cze 20, 2008 23:44

Post » Nie sty 03, 2010 23:17 Re: Niki na swoim :)

Sterylka, ale pewnie i stres związany ze zmianami. Spiszę sobie te leki i powiem jutro wetowi.
Miałam dziś z nią rozmowę, że ma się wziąć w garść i zdrowieć ;) Cameo, czy jej książeczka jest już w drodze?

Nie mam czasu posiedzieć i zobaczyć jak się tu wrzuca zdjęcia, a mam ich już sporo. Taki cudny obiekt :1luvu: , że aparat wciąż jest w użyciu ;)
Idę do księżniczki, dziś obie będziemy spały w łazience :mrgreen: - ona chyba czuje się b. bezpiecznie obok mnie (oczywiście w zamknięciu ;) ), bo przy mnie je, załatwia się i lepiej śpi, a to ostatnie teraz jej potrzebne.
Obrazek
Wszystkie argumenty na podparcie ludzkiej wyższości nie są w stanie zaprzeczyć jednej niezaprzeczalnej prawdzie: w cierpieniu zwierzęta są nam równe. Peter Albert David Singer

szybenka

 
Posty: 4278
Od: Nie gru 13, 2009 22:16
Lokalizacja: Siedlce

Post » Nie sty 03, 2010 23:28 Re: Niki na swoim :)

Jutro wyślę. Priorytetem, powinna dojść do kilku dni:)

Zaraz wstawię fotki które od Ciebie dostałam:)

Cameo

 
Posty: 16220
Od: Pt cze 20, 2008 23:44

Post » Nie sty 03, 2010 23:31 Re: Niki na swoim :)

Obrazek Obrazek
Ostatnio edytowano Śro sty 06, 2010 0:48 przez Cameo, łącznie edytowano 1 raz

Cameo

 
Posty: 16220
Od: Pt cze 20, 2008 23:44

Post » Nie sty 03, 2010 23:31 Re: Niki na swoim :)

Bardzo się zmartwiłam stanem zdrowia Nikisi :(. Chyba macie rację przypisując jej stan sterylce (to w końcu zabieg w narkozie, nieobojętnej dla zdrowia) i stresami ostatnich dni. Poza tym kuracje antybiotykowe, które przeszłą będąc u Kamili też osłabiły organizm. Nie mówiąc już o blisko połtorarocznym pobycie w schronisku - a to raczej nie jest pensjonat klasy lux :(.
Mam nadzieję, że weci robią, co mogą. Co do tych nadżerek to mziel52 ma rację, bardzo często się z nimi spotykałam przy kocich infekcjach. Obejrzyj jej wnętrze buzi, język - jeżeli jest nadżerka to warto smarować te zmienione miejsca Balsamem Szostakowskiego. Wspaniale leczy takie zmiany, a jednocześnie zanim się zagoją tworzy na nich warstwę "ochronną", która umożliwia kotu jedzenie.
Obrazek

pisiokot

 
Posty: 13011
Od: Śro maja 03, 2006 15:37
Lokalizacja: Łódź

Post » Nie sty 03, 2010 23:38 Re: Niki na swoim :)

Cameo pisze:No! nareszcie! melduje się w wątku :D


I Ja. W końcu Niki to moja forumowa ulubienica. Niech szybko wraca do zdrowia. :) :)

myszka007

 
Posty: 283
Od: Sob maja 09, 2009 18:21
Lokalizacja: Katowice

Post » Nie sty 03, 2010 23:43 Re: Niki na swoim :)

Dziewczyny, a Nikusia miała krew badaną przed sterylką, prawda? Dobrze pamiętam, że ok wszystko było? Czy już mi się koty mylą?

mokkunia

 
Posty: 22181
Od: Wto gru 20, 2005 18:14

Post » Pon sty 04, 2010 0:00 Re: Niki na swoim :)

Nikuniu :ok: :ok: :ok:
...Obrazek...Obrazek

kussad

Avatar użytkownika
 
Posty: 14240
Od: Pt paź 13, 2006 9:59
Lokalizacja: Warszawa

Post » Pon sty 04, 2010 8:08 Re: Niki na swoim :)

Cześć Śliczna Nikusiu! Ale dama! 8)
Obrazek
Obrazek

kalair

Avatar użytkownika
 
Posty: 233427
Od: Czw maja 24, 2007 21:07
Lokalizacja: Beskid Śląski

Post » Pon sty 04, 2010 14:12 Re: Niki na swoim :)

Nikunia, spała dziś spokojnie i nawet bez charczenia. Mało też kichała. Rano (5:30) już się jej znudziło spanie i leżenie ;) mi wręcz przeciwnie. Usilne patrzenie w zabawkę i pacanie jej co i rusz łapką, zmusiło mnie do wzięcia sznurka i zaczęło się... :D choć zrobiłam to z wielkim bólem (mam zaległości w spaniu) dało mi to radochę :mrgreen:
Wieczorem i i rano 2 razy zjadła suchą karmę, ale mokrego nie tknęła - ile ja mokrego wyrzucam przez moją księżniczkę :evil: i dalej mało pije (nie udało mi się jej napoić strzykawką :( nie potrafię, za delikatna jestem wobec niej).
Dziś znów dostała kroplówkę, swoje antybiotyki, witaminy i coś jeszcze na wzmocnienie (Cameo, wetka powiedziała, że ma teraz to samo leczenie co u Ciebie, bez kropli oczywiście). Miła 39,2'C. Spokojniutka, ale wystraszona. Gdy siedziała z kroplówką to nawet miała ochotę na zwiedzanie gabinetu :) Do pysia nie bardzo dała zajrzeć, ale ponoć nie ma nadżerek.
Dziś o 16:00 jedziemy zrobić prześwietlenie płuc.

Dzięki Wam, że jesteście i wspieracie na odległość.

Wypuściłam księżniczkę na trochę na mieszkanie. Znów zalękniona posprawdzała kąty. Posiedziała trochę na parapetach. Teraz leży obok mnie na moim łóżku i momentalnie zasnęła. Muszę wyjść, więc chyba nie będę jej przerywać i zamykać w łazience, a jak wrócę, mam nadzieję, że nie zastanę nigdzie kupki :evil:
Obrazek
Wszystkie argumenty na podparcie ludzkiej wyższości nie są w stanie zaprzeczyć jednej niezaprzeczalnej prawdzie: w cierpieniu zwierzęta są nam równe. Peter Albert David Singer

szybenka

 
Posty: 4278
Od: Nie gru 13, 2009 22:16
Lokalizacja: Siedlce

[następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: ulola, Zilvana i 87 gości