Kiedy zaczął się chylić ku starości pod dach naszego domu wwędrowała przerażona, wtedy jeszcze bezimienna, szylkretka. Wkrótce zaprzyjaźniła się z Kicialem, ba, nawet sprawiła, że stoicki dotąd kot zaczął wirować z nią w szalonych piruetach.
Później jednak, nieubłaganie, zaczął się starzeć: ogłuchł, prawie oślepł, wychudnął. W końcu, ku uldze całej widzącej jego cierpienia rodziny, zmarł w spokoju 24. 04. 09.
Ale zarówno Dachówka jak i moja miłość do kotów pozostały.
Ponadto pojawiła się pasja fotografowania i zacięcie literackie. Efektem tego jest wiele tworów, które tutaj przedstawię.

Na dobry początek kilka zdjęć Dachówki.

Moje ulubione zdjęcie Dachówki


Tutaj trochę melancholijnie, po śmierci Kicialka.

Kolejne, tym razem zainteresowanie Dachówencji gołąbkami za oknem


I ostatnie, zatytułowałam je "kontrola dentystyczna"


I mój wiersz. o kotach, naturalnie.

ON
Delikatnie trącił moje ramię
Obróciłam się na drugi bok
Czułam, że utkwił we mnie
jedno ze swoich najwymowniejszych spojrzeń.
Okryłam się ciepłą pierzyną
Usiadł na moim łóżku.
Protestująco zacisnęłam oczy
Liczyłam na to,
Że sobie pójdzie
Delikatnie zaczął ściągać ze mnie kołdrę
Widocznie nie rozumiał
Mojego punktu widzenia
Zauważyłam, że jego działania
Są bardzo delikatne,
I irytująco stanowcze.
Po kilku sekundach
Zupełnie niespodziewanie,
Powietrze rozdarło
donośne jak dźwięk budzika
miauczenie
Mój kot najwyraźniej postanowił
Porzucić delikatne działania
I dać mi do zrozumienia,
Że ja tu tylko sprzątam.
Pozdrawiam, kociarze
