Coraz nas mniej - Gucio ma nadczynność tarczycy

blaski i cienie życia z kotem

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Wto lis 24, 2009 19:45 Coraz nas mniej - Gucio ma nadczynność tarczycy

Zbierałam się już od dawna, ale zawsze brakowało mi czasu, żeby założyć jeden porządny wątek moich kotów i wreszcie nadszedł ten moment :wink:

Pusia [`] - moja pierwsza w życiu kotka.

Była wymarzona i długo oczekiwana, dostałam ją na szóste urodziny - pół wieku temu. Była syjamką z niebieskimi oczami i mocno załamanym ogonem, kremową z ciemnobrązowymi znaczeniami. Była naprawdę moja, spała ze mna, ja ją karmiłam i sprzątałam jej "kuwetę" (czyli starą brytfannę wypełnioną piaskiem lub trocinami). Nigdy nie chorowała, w młodości co roku miała małe (syjamskiego "męża" przywoził mój tata z sąsiedniego miasteczka), które po prostu rozdawaliśmy.Gdy była juz mocno podstarzałą kotką wyskoczyła oknem (mieszkaliśmy na parterze) i popełniła mezalians z czarnym kocurem, którego owocem były czekoladowe kociaki z błękitnymi oczami. Jeździła z nami na wakacje. Żyła prawie 18 lat. Zaszczepiła we mnie miłość do syjamów.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Po jej odejściu wiele lat nie było w domu kota. Pewnego pięknego lipcowego dnia kupiłam na giełdzie zoologicznej na warszawskiej Skrze miniaturową kopię Pusi.... chorą na panleukopenię. Była z nami 7 dni :cry: Zdążyłam jednak dać jej na imię Sorka ['].
Z tej lekcji wyciągnęłam bolesną naukę i kolejna syjamka pochodziła z legalnej hodowli, miała rodowód i oryginalne imię Amabile. Ja nazwałam ją Amica, co po włosku znaczy "przyjaciółka".

Amica [`]- moja wielka miłość

Pamiętam jak pojechałam po nią do hodoczyni, tak po prostu z gołymi rękami. Myślałam, że tak jak Sorkę przywiozę ją po prostu w kieszeni :roll: A tu kotka trzymiesięczna, piękna, dorodna, zdrowa i bardzo żwawa. Pani Iwona pożyczyła mi wiklinową przenoskę, bo bym sobie nie poradziła. Amica była bardzo kochana i bardzo do mnie przywiązana, chociaż innym też nie skąpiła swoich względów. Gdy miała półtora roku zachorowała na ropomacicze i jedynym ratunkiem okazała sie operacja. Następne lata płynęły szczęśliwie i spokojnie. Zachorowała w piatek, umarła z soboty na niedzielę, 9 sierpnia 1997 r. Miała siedem lat.

Obrazek

To jedyne zdjęcie w wersji cyfrowej (zeskanowałam stara odbitkę, zdjęcie bylo robione Smieną)

Strasznie rozpaczałam, nie mogłam znaleźć sobie miejsca, nie nadawałam sie do pracy, nikt nie mogl ze mna wytrzymac. Schudłam. Wytrzymałam miesiąc.

Sonia, czyli seniorka naszego stada

Sonię kupiłam też w hodowli, ale potem okazało sie, że hodowlane były koty innej rasy, a na boczku - pseudohodowla syjamów. Wtedy nie miałam tej wiedzy co dziś, nie potrzebowałam kota wystawowego, chciałam kota do kochania :oops: Stało się. Sonia kichała, miała też w uszach świerzb i dosłownie rzucała się na jedzenie. Nie przepuściła nawet bigosowi. Miała też przykrótki ogonek, najprawdopodniej ucięto jej koniec z kompromitujacym załomkiem :( Ale okazała się naprawdę niezwykłą kotką i nigdy nie żałowałam, że jest ze mną.

Obrazek


Kuba - pierworodny i jedyny

Kiedy odeszła Amica obiecałam sobie, że nigdy już nie stracę wszystkiego na raz, że będę miała dwa koty. I tak na świat przyszedł syn pierworodny Soni. Wraz z nim pojawiły się cztery siostrzyczki, którym znalazłam dobre, kochające domki. Kuba został, tak jak to sobie umyśliłam. Był wspaniałym, świetnie rozwijającym się kociakiem: pierwszy otworzył oczka, pierwszy przyszedł do mnie do łóżka, pierwszy zaczął sam jeść. Tylko czystości nauczył się jako ostatni :oops: Nic nie zapowiadało nieszczęścia... Gdy skończył 5 miesięcy zaczęły się problemy z chodzeniem, po 4 miesiąch przestał w ogóle stawać na czterech łapkach. Diagnoza nie dawała nadziei - wrodzone uszkodzenie rdzenia kregowego. Dziś Kuba ma ponad dziesięć i pół roku.

Obrazek
Foto: W. Zduńczyk.

Kaj [`] - pierwszy kot, którego przygarnęłam

Ktoś przesłał mi mailem ogłoszenie o kocie, którego pani umarła.Nie moglam go nie wiąć, gdy pojechalam go zobaczyc przytulil sie do mnie mocno. Miał sześć lat, nim stracil pania miał wypadek - zostal pogryziony przez psa, miał połamaną miednicę. U mnie zamieszkal w dużym pokoju, bo syjamy od razu oglosily protest przeciw nowemu.Po tygodniu cos z nim bylo nie tak, badania krwi i usg nerek - zaawansowana mocznica. Walczyłam o niego 7 tygodni, ale on wyraźnie się poddał.Odszedł za Tęczowy Most :cry: .

Obrazek

Tu jest stary wątek: viewtopic.php?f=1&t=22477

Whisky - ruda kotka z niespodzianką

Od śmierci Kaja minęły 3 tygodnie. Był mroźny lutowy wieczór gdy sąsiadka zaalarmowala mnie,ze przy śmietnikulamentuje rude kocię. Poszłam i przyniosłam, rude, chude, zasmarkane stworzenie. Z przepukliną na dodatek, milione pchel i świerzbem az sie patrzy.Dobrze, że miałam w domu antybiotyk, bo nie wiem czy by doczekała rana. Potem wet i dom tymczasowy u mojej siostry, bo nie zamierzałam jej zatrzymywać. Ruda, którą nazwałam Whisky, opornie zdrowiała, ale grubła w oczach, okazało się, że to kotka z niespodzianką w brzuszku :roll:
Więcej na temat Whisky jest w tym wątku: viewtopic.php?t=24928&highlight=whisky

Obrazek

Niespodzianka przyszła na świat po Wielkanocy. Tu jest wątek dzieci rudej viewtopic.php?f=1&t=27283

Obrazek
Foto: W.Zduńczyk

Figa, czyli skarb wujcia Kuby

Whisky, kotka niezwykle spokojna i zgodna była matką bardzo nowoczesna, maluchy nakarmiła, umyła (tyle o ile) i chciała mieć wychodne. Kociakami zajmował się ...Kuba. Okazał się bardzo dobrym i troskliwym wujciem, mył maluchy i ogrzewał własnym ciałem. Najbardziej kochał Figę, świata poza nią nie widział a malutka szybko okręciła go sobie wokół pazurka. Postanowiłam, że kicia zostanie z nami. Natomiast dwa urocze rudaski, zwane roboczo Braćmi B. (Biszkopt i Bursztyn) znalazły cudowny domek, prawie forumowy :wink:

Obrazek

Dziś Figa jest stateczna i nieco otyłą damą. W kwietniu skończy 5 lat. Utyła po sterylizacji niestety. Od maja - na diecie, schudła niecały kilogram (obecnie waży 8 kg),ale nie tracimy nadziei...

Dymek - pozyskany na leśnym działkowisku

Przyjechał ostatnim "tansportem" z podwarszawskich działek w październiku 2005 r. Wtedy to, razem z forumową Anią, uratowałyśmy 14 kociąt i 2 dorosłe koty. Dymek przyjechał razem z burą siostrzyczką, która szybko znalazła domek, a do potencjalnych kandydatów na opiekunów Dymka ciągle miałam jakieś zastrzeżenia. A Dymek kusił mnie i czarował, mruczal jak traktor i tulił się do mnie jak opętany.Zawrócił też w głowie Fidze i "odbił ją" Kubie. Panna nareszcie miała odpowiednie dla siebie towarzystwo. Jakże mogłabym go oddać?

Obrazek

cdn
Ostatnio edytowano Pon sty 04, 2021 20:47 przez Amica, łącznie edytowano 74 razy
Obrazek

Amica

Avatar użytkownika
 
Posty: 10099
Od: Śro lut 11, 2004 9:11
Lokalizacja: Konstancin

Post » Wto lis 24, 2009 19:46 Re: Sonia i S-ka, czyli moje koty osobiste

Nasze wspólne życie płynie sobie spokojnie. Koty dogadują się, nawet jeśli mają swoje sympatie, czy antypatie, to krew się nie leje, ani futro nie fruwa. Bezapelacyjną szefową stada jest Sonia. Mimo iż nie może szczycić się pochodzeniem z dobrego domu ma wszystkie cechy przypisywane syjamom: jest ciekawska, inteligentna, zaborcza i zazdrosna, niesamowicie do mnie przywiązana i rości sobie pretensje do bycia kotem numer jeden. Najchętniej byłaby też jedynym kotem (Kuba się nie liczy, bo to nie rywal tylko synuś ukochany - część integralna mamusi), ale stało się inaczej.

Obrazek
Sonia (z lewej) i Kuba - stare zdjęcie (chyba sprzed 7-8 lat), zrobione jeszcze aparatem analogowym, ale mam do niego wielki sentyment.
Sonia i Kuba bardzo się kochają, silna więź między nimi jest widoczna na każdym kroku. Jestem wdzięczna losowi, że ta para może być zawsze razem.

Sonia od początku była przeciwna "nowym" i ze wszystkich sił starała się ich wykurzyć z naszego domu. Gdy po śmierci Kaja pojawiła się Whisky to Sonia z rozpaczy wylizała sobie cały brzuch do gołego ("porosła " dopiero po 2 latach - pomógł Feliway).Od czasu do czasu musi rudą pacnąć łapą, czy wyeksmitować z posłanka, albo wykolegować od miski, ale bywa, że obie kocice śpią razem jakby nigdy nic.

Obrazek
Sonia i Whisky.

O dziwo bez problemu natomiast zaakceptowała Figę, może dlatego, że mała przyszła na świat u nas w domu. Do tej pory obie kocice są bardzo zaprzyjaźnione, śpią razem, myją się nawzajem a czasem Fidze wydaje się, że jest małym kociakiem i wtula się w ciotczyny brzuch,markując ssanie :roll:

Obrazek
Sonia z Figą.


Dosyć szybko poszło z Dymkiem, który z początku zajęty był tylko Figą i na inne koty w ogóle nie zwracał uwagi. Sonia sobie odpuściła, nie zjadła go, a nawet nigdy nie uderzyła. Może miała nadzieję, że ignorowany po prostu zniknie?Ale nie zniknął więc od czasu do czasu jest się do kogo przytulić :wink:

Obrazek
Sonia z Dymkiem.

Każdy z moich kotów jest inny i każdy wyjątkowy.W dalszej części wątku będzie niejedna okazja by o tym opowiedzieć...
Ostatnio edytowano Śro lis 25, 2009 19:37 przez Amica, łącznie edytowano 7 razy
Obrazek

Amica

Avatar użytkownika
 
Posty: 10099
Od: Śro lut 11, 2004 9:11
Lokalizacja: Konstancin

Post » Wto lis 24, 2009 19:47 Re: Sonia i S-ka, czyli moje koty osobiste

Nasz dom, chociaż niezbyt czesto, bywał tez domem tymczasowym. Pierwsza tymczasowiczką, prawie 7 lat temu, była Florentyna [`] - kotka znaleziona na osiedlu, gdzie mieszka moja siostra.

Potem były kolejne. Tak świadomie (wcześniej, od ponad 20 lat dokarmiałam koty osiedlowe) zaczęłam pomagać kotom ponad 6 lat temu, gdzy podjęłam pracę w Międzylesiu (peryferyjna dzielnica Warszawy znana z Centrum Zdrowia Dziecka), bo to właśnie tam zetknęłam się z problemem kotów wolno żyjacych.Pierwsza kotka, ktora wysterylizowalam iktorej znalazlam dom była bura Tigra o zbójeckim spojrzeniu. Po niej - z pomocą forumowej Katy - Bona i dwa kociaki, potem Miluś, Plamka, Mirek i Czarny. Do tej pory, mimo iż już nie pracuję, "łożę" na utrzymanie PanKota.

Kilka lat temu pomagałam naszej forumowej Ani w ratowaniu kotow z podwarszawskich działek. Wtedy po raz pierwszy przyjęłam do domu kotke na rekonwalescencję po sterylizacji - to była Bona. Wkrotce pojechala do domu, ktory wczesniej zaadoptowal jej córeczkę Monę.
Następnie pomieszkiwały u mnie inne kociaki z tych samych działek: długowlosy czarny Frodo, biało-bure rodzeństwo Jacek i Agatka i jeszcze jedno rodzeństwo Dymek (tak, ten sam, który stał się moim piątym kotem) i jego siostrzyczka dzika (obecnie Lusia).

Kolejna grupa to koty z mojego osiedla. Te wolno żyjące mają swój wątek: viewtopic.php?f=1&t=61698
Wielu znalazłam domy. Pierwsza była czarna kotka Kasia, podrzucona i nieakceptowana przez koty osiedlowe,które ją po prostu biły.Spędziła u mnie w łazience tylko jedną noc (przed wyjazdem do nowego domu), ale niezapomnianą. Sonia burczała i prychała, Kuba zawodził, że nie dało się spać a Whisky leżała pod drzwiami do łazienki i do rana plotkowała z Kasią na tematy śmietnikowe (wszak obie były zabrane z tego samego miejsca).
Potem były "podrzutki" - rudo-białe, tricolorki i szylkretki. Najprawdopodbniej ktoś rozmnażał swoją kotkę i podrzucał u nas podrosnięte kociaki, gdy okazało sie, że nie ma co z nimi zrobić. W ciągu niespełna roku było tych pięknot pięć: Arabella, Majka, Paskuda, Chiara i Frida.
Bez domieszki rudego były za to kocurki:
Burasek, który pojawił się w miejscu gdzie dokarmiałam koty, był potwornie głodny, ale nie chciał jeść inaczej niż z ręki i trochę mnie popodgryzał;
Trzej czarni braciszkowie - jednego zabił samochód, drugiego ktoś postrzelił z wiatrówki.Wtedy zabrałam go razem z bratem do lecznicy, chłopaki byli też na "tymczasie" u Modjeski aż znaleźli super dom. Nazwałam ich Nieśmiałek i Wikary;
Morusek - czarny synuś domowej kotki, wyrzuconej z domu po śmierci opiekunki. Kicia mieszkała w piwnicy gdzie przyszły na świat 3 kocięta. Wetka znalazła dom dla dwóch, ja dla ostatniego. Kotkę Grubcię przygarnęła sąsiadka.
Fumetto - pozostawiony w spalonym mieszkaniu, uwolniony przez policję - ma superowy domek w Warszawie.
Mała Czarna - domowa niegdyś kotka, ktora okociła sie w piwnicy. Dom znalazła i ona (obecnie nazywa się Tusia) i jej dzieci:Pchełkę[`] (nie przeżyła narkozy podczas sterylizacji) przygarnęła pani, która całą rodzinę dokarmiała, Sara i Klementynka zamieszkały pod Konstancinem, a ich brat Kocio (El Ocho Negro) - w Warszawie.
Melania - jej historia jest najtragiczniejsza. Kotka zostala znaleziona wraz ze slepymi jeszcze kociakami. Trafila do azylu, skąd zabrałam ja do domu, niestety wraz z panleukopenią. Straciła wszystkie dzieci, sama ledwo przeżyła. Obecnie mieszka we wspaniałym domu niedaleko Lubartowa.

cdn.
Ostatnio edytowano Śro gru 16, 2009 23:04 przez Amica, łącznie edytowano 4 razy
Obrazek

Amica

Avatar użytkownika
 
Posty: 10099
Od: Śro lut 11, 2004 9:11
Lokalizacja: Konstancin

Post » Wto lis 24, 2009 19:53 Re: Sonia i S-ka, czyli moje koty osobiste

Się zamelduję :wink:

Pięknie Amico piszesz o wszystkich swoich kotkach :D Będę odwiedzała wąteczek :roll:
Obrazek Staram się pisać poprawnie po polsku

barba50

 
Posty: 5015
Od: Nie kwi 03, 2005 12:01
Lokalizacja: Czarnów k/Konstancina

Post » Wto lis 24, 2009 19:59 Re: Sonia i S-ka, czyli moje koty osobiste

Zaznaczam teren. :D

Kociareczka

 
Posty: 3133
Od: Pon mar 13, 2006 12:44
Lokalizacja: Warszawa - Praga Północ

Post » Wto lis 24, 2009 20:19 Re: Sonia i S-ka, czyli moje koty osobiste

To ja sobie przycupnę w kąciku... :kotek:
...

CoToMa

Avatar użytkownika
 
Posty: 34546
Od: Pon sie 21, 2006 14:34

Post » Wto lis 24, 2009 21:04 Re: Sonia i S-ka, czyli moje koty osobiste

Witamy wszystkie cioteczki, bardzo nam miło :wink:
Obrazek

Amica

Avatar użytkownika
 
Posty: 10099
Od: Śro lut 11, 2004 9:11
Lokalizacja: Konstancin

Post » Śro lis 25, 2009 18:18 Re: Sonia i S-ka, czyli moje koty osobiste - Kuba stracił ząb

Wczoraj poszłam z Kubą do "naszej" lecznicy. Kuba ma wielkie problemy z kamieniem nazębnym, ktory trzeba czesto usuwać. Chora wątroba i niejedzenie suchej karmy robią swoje. Ostatnie czyszczenie było na początku marca, ale mimo iż dziąsła wygladały nieźle to zęby całe były pokryte żółto-brązową skorupką :( Kuba miał problemy z jedzeniem, jadł niewielkie porcje i starał się łykać, bez gryzienia. Przestało mu smakować mięsko - wolał miękkie puszkowe. I sprawa się wyjaśniła - w jednym zębie była duża dziura, musiał bardzo cierpieć. Zęba już nie ma, samopoczucie poprawilo się zdecydowanie. W ogóle to Kuba ma już niewiele ząbków, większość siekaczy i zębów przedtrzonowych po prostu mu wypadła :( No ale teraz nic go nie boli, humor i apetyt dopisują.

Przy okazji zrobiliśmy badanie krwi i moczu.Pobranie pod narkozą, bo Kuba strasznie sie stresuje, więc pobieramy krew "przy okazji". Morfologia bardzo dobra, wszystko w normie, ale niestety oznaczenia biochemiczne już nie (AspAT - 138 Ul, AlAT -230 Ul, GGT -11 Ul i cholesterol -291mg/dl)
Badanie ogólne moczu byłoby wzorcowe gdyby nie białko - 3,30 g/l :( Dziwne to, bo wszystko wskazuje, że nerki sa w porządku.Zreszta z nerkami nigdy nie było problemów.

Cóż, trzeba się z tym pogodzić, w końcu kot jest w niezłej formie. Poza stałymi lekami (zentonil i essentiale forte) Kuba dostaje ornipural.

edit:literówki
Ostatnio edytowano Czw lis 26, 2009 19:32 przez Amica, łącznie edytowano 2 razy
Obrazek

Amica

Avatar użytkownika
 
Posty: 10099
Od: Śro lut 11, 2004 9:11
Lokalizacja: Konstancin

Post » Śro lis 25, 2009 19:48 Re: Sonia i S-ka, czyli moje koty osobiste - Kuba stracił ząb

A myślałam, że tylko ja mam grube koty :lol:
Magda, jaki Dymek jest ...okazały 8O A Figa jaka krąglutka 8)
I pamiętam to cudne, Bonifacowe zdjęcie....Ot, wspomnienia sie odezwały.
Tak czy siak - melduje sie u Ciebie. Przepraszam, że dziś nie zadzwonię ale przeziębienie rzuciło mi się na słuch i rozmowa ze mna nie nalezy do przyjemności :roll:
“Kwiecień słodki nadchodzi, niech się zacznie święto głupców!”
Obrazek

https://www.sklepjubilerski.com/porady- ... jubilerski, cytat: Joker

Liwia

Avatar użytkownika
 
Posty: 13652
Od: Pt gru 03, 2004 19:58

Post » Śro lis 25, 2009 19:57 Re: Sonia i S-ka, czyli moje koty osobiste - Kuba stracił ząb

Dzisiaj sobie tylko szybciutko zaznaczę, zamelduję się :)
Nareszcie zobaczyłam całą Twoją kocią rodzinę.
Magda, kilka sympatii mamy wyraźnie wspólnych - a m.in. są to koty syjamskie :1luvu: I w tej starej wersji, piękne, zjawiskowe, urocze, kwintesencja kociości (bo chciałam żeby zabrzmiało jak boskość)
:)
Dedykacja specjalna - kto się tłumokiem urodził, walizką nigdy nie będzie!

casica

Avatar użytkownika
 
Posty: 49062
Od: Pt mar 30, 2007 22:12
Lokalizacja: Łódź

Post » Śro lis 25, 2009 21:57 Re: Sonia i S-ka, czyli moje koty osobiste - Kuba stracił ząb

Liwia pisze:A myślałam, że tylko ja mam grube koty :lol:
Magda, jaki Dymek jest ...okazały 8O A Figa jaka krąglutka 8)

A ja zawsze uwielbiałam koty filigranowe.
Figa straciła, odkąd się odchudzamy, czyli od maja prawie kilogram i nadal jest na diecie.Mimo to jest dwa razy cięższa od Soni. Dymek niestety ciut przytył (waży teraz 7 kg) i chyba jego też zacznę odchudzać. Oba te koty są bardzo bardzo duże. Whisky też się odchudza - straciła 75 dkg. Ona z kolei jest drobna i cała nadwaga ulokowała się jej w tułowiu.

casica pisze:
Magda, kilka sympatii mamy wyraźnie wspólnych - a m.in. są to koty syjamskie :1luvu: I w tej starej wersji, piękne, zjawiskowe, urocze, kwintesencja kociości (bo chciałam żeby zabrzmiało jak boskość)
:)


Syjamy to moja wielka miłość. Nie są dla każdego (dlatego żadna z córek Soni nie trafiła do domu debiutujacego w opiece nad syjamkami), wiele osób drażni ich gadatliwość i głośność w ogóle (szczególnie kotki w rui są trudne do przeżycia), wścibskość czy "namolność" (syjam jak już ma swojego człowieka to najchętniej nie opuszczałby go ani na chwilę), ale ja je kocham takimi jakie są. Kiedyś chciałam mieć tylko kotke syjamską i basta. Potem zrozumiałam, że na syjamach świat się nie kończy i że kota niekoniecznie trzeba kupić, można go też sobie całkiem gratisowo i samodzielnie pozyskać :roll: To, co jest najpiękniejszego w naszej kocio-ludzkiej rodzinie to różnorodność właśnie.
Obrazek

Amica

Avatar użytkownika
 
Posty: 10099
Od: Śro lut 11, 2004 9:11
Lokalizacja: Konstancin

Post » Czw lis 26, 2009 11:29 Re: Sonia i S-ka, czyli moje koty osobiste - Kuba stracił ząb

Z przyjemnością przypomniałam sobie Twoje życiowe przygody z kotami. Masz piękne wspomnienia z dzieciństwa... ja przyznam się, że w wieku kilku lat, to nawet nie wiedziałam o istnieniu syjamów :lol: i pięknie piszesz o swojej miłości do nich. :)
Moje serce też skradły pointy i też trudno mi zachować ich wysmukłą linię, zwłaszcza w okresie jesienno zimowym, wyglądają jak pączki w maśle. 8)

Pozdrawiamy i będziemy tu zaglądać :kotek:
Spróbuj trochę z siebie dać tym, co mają gorszy świat...
Obrazek ->tu nasz wątek-> a tu album :)

Fraszka

 
Posty: 5746
Od: Wto lip 27, 2004 9:04
Lokalizacja: Bydgoszcz

Post » Czw lis 26, 2009 19:28 Re: Sonia i S-ka, czyli moje koty osobiste - Kuba stracił ząb

Od usunięcia zęba minęły ponad dwie doby, Kuba nadal nie gryzie tylko połyka pokarm :cry: Nie udało mi się zajrzeć mu do pysia, ale mam nadzieję, że nic złego nie dzieje się. Figa miała usuwany ząbek i nie miala żadnych problemów z jedzeniem, ale to był siekacz. Dziś też Kuba dostał drugą dawkę ornipuralu, trzeba jakoś tę jego watrobę wspierać.
Obrazek

Amica

Avatar użytkownika
 
Posty: 10099
Od: Śro lut 11, 2004 9:11
Lokalizacja: Konstancin

Post » Czw lis 26, 2009 19:30 Re: Sonia i S-ka, czyli moje koty osobiste - Kuba stracił ząb

Zaznaczam 8)

Bardzo mi się podobają zdjęcia z Pusią :love:
Właśnie dlatego, że czarno białe, że widać, że to klisza.
A propos syjamów, to przypomniałam sobie, że jako kilkulatka miałam książeczkę z obrazkami (częściowo do kolorowania), których bohaterami były trzy małe syjamy. Tytuł tego dzieła brzmiał, a jakże, "Trzy kotki".
Książeczka była jedną z najważniejszych w moim życiu, bo to na niej nauczyłam się czytać całe zdania, a nie tylko pojedyncze słowa. Mogę więc powiedzieć, że syjamy zbliżyły mnie do literatury :wink:
smil
[Obrazek

smil

Avatar użytkownika
 
Posty: 8138
Od: Czw lip 14, 2005 20:48
Lokalizacja: Warszawa

Post » Czw lis 26, 2009 19:42 Re: Sonia i S-ka, czyli moje koty osobiste - Kuba stracił ząb

Smil, ja też lubię zdjęcia czarno-białe, bo mają swój niepowtarzalny klimat. Mielismy wtedy także pieska, takiego zwykłego czarnego, podpalanego kundelka Kajtka. Oba zwierzaki były ze sobą bardzo zżyte, spały razem i myły sie nawzajem. Kajtek doglądał kociąt gdy Pusia chciała odpocząć, a Pusia gotowa była zrobic wszystko w obronie przyjaciela. Kiedyś dobermanka sąsiadów bardzo pogryzła Kajtka i pogoniła go aż do drzwi naszego mieszkania. Gdy mam otworzyła, aby wpuścić nieszczęśnika do środka, Pusia wymknęła się i "zjechała" na dobermance po schodach. Była bardzo odważna, dzielnie broniła swojego terytorium przed obcymi (np. warczała na listonosza i trzeba było ją wziąć na ręce by mogł wejść) :wink:

Obrazek
Na zdjęciu Kajtek z moją siostrą i kociaki.
Obrazek

Amica

Avatar użytkownika
 
Posty: 10099
Od: Śro lut 11, 2004 9:11
Lokalizacja: Konstancin

[następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 90 gości