Zbierałam się już od dawna, ale zawsze brakowało mi czasu, żeby założyć jeden porządny wątek moich kotów i wreszcie nadszedł ten moment
Pusia [`] - moja pierwsza w życiu kotka.Była wymarzona i długo oczekiwana, dostałam ją na szóste urodziny - pół wieku temu. Była syjamką z niebieskimi oczami i mocno załamanym ogonem, kremową z ciemnobrązowymi znaczeniami. Była naprawdę moja, spała ze mna, ja ją karmiłam i sprzątałam jej "kuwetę" (czyli starą brytfannę wypełnioną piaskiem lub trocinami). Nigdy nie chorowała, w młodości co roku miała małe (syjamskiego "męża" przywoził mój tata z sąsiedniego miasteczka), które po prostu rozdawaliśmy.Gdy była juz mocno podstarzałą kotką wyskoczyła oknem (mieszkaliśmy na parterze) i popełniła mezalians z czarnym kocurem, którego owocem były czekoladowe kociaki z błękitnymi oczami. Jeździła z nami na wakacje. Żyła prawie 18 lat. Zaszczepiła we mnie miłość do syjamów.
Po jej odejściu wiele lat nie było w domu kota. Pewnego pięknego lipcowego dnia kupiłam na giełdzie zoologicznej na warszawskiej Skrze miniaturową kopię Pusi.... chorą na panleukopenię. Była z nami 7 dni
Zdążyłam jednak dać jej na imię Sorka ['].
Z tej lekcji wyciągnęłam bolesną naukę i kolejna syjamka pochodziła z legalnej hodowli, miała rodowód i oryginalne imię Amabile. Ja nazwałam ją Amica, co po włosku znaczy "przyjaciółka".
Amica [`]- moja wielka miłośćPamiętam jak pojechałam po nią do hodoczyni, tak po prostu z gołymi rękami. Myślałam, że tak jak Sorkę przywiozę ją po prostu w kieszeni
A tu kotka trzymiesięczna, piękna, dorodna, zdrowa i bardzo żwawa. Pani Iwona pożyczyła mi wiklinową przenoskę, bo bym sobie nie poradziła. Amica była bardzo kochana i bardzo do mnie przywiązana, chociaż innym też nie skąpiła swoich względów. Gdy miała półtora roku zachorowała na ropomacicze i jedynym ratunkiem okazała sie operacja. Następne lata płynęły szczęśliwie i spokojnie. Zachorowała w piatek, umarła z soboty na niedzielę, 9 sierpnia 1997 r. Miała siedem lat.
To jedyne zdjęcie w wersji cyfrowej (zeskanowałam stara odbitkę, zdjęcie bylo robione Smieną)
Strasznie rozpaczałam, nie mogłam znaleźć sobie miejsca, nie nadawałam sie do pracy, nikt nie mogl ze mna wytrzymac. Schudłam. Wytrzymałam miesiąc.
Sonia, czyli seniorka naszego stadaSonię kupiłam też w hodowli, ale potem okazało sie, że hodowlane były koty innej rasy, a na boczku - pseudohodowla syjamów. Wtedy nie miałam tej wiedzy co dziś, nie potrzebowałam kota wystawowego, chciałam kota do kochania
Stało się. Sonia kichała, miała też w uszach świerzb i dosłownie rzucała się na jedzenie. Nie przepuściła nawet bigosowi. Miała też przykrótki ogonek, najprawdopodniej ucięto jej koniec z kompromitujacym załomkiem
Ale okazała się naprawdę niezwykłą kotką i nigdy nie żałowałam, że jest ze mną.
Kuba - pierworodny i jedynyKiedy odeszła Amica obiecałam sobie, że nigdy już nie stracę wszystkiego na raz, że będę miała dwa koty. I tak na świat przyszedł syn pierworodny Soni. Wraz z nim pojawiły się cztery siostrzyczki, którym znalazłam dobre, kochające domki. Kuba został, tak jak to sobie umyśliłam. Był wspaniałym, świetnie rozwijającym się kociakiem: pierwszy otworzył oczka, pierwszy przyszedł do mnie do łóżka, pierwszy zaczął sam jeść. Tylko czystości nauczył się jako ostatni
Nic nie zapowiadało nieszczęścia... Gdy skończył 5 miesięcy zaczęły się problemy z chodzeniem, po 4 miesiąch przestał w ogóle stawać na czterech łapkach. Diagnoza nie dawała nadziei - wrodzone uszkodzenie rdzenia kregowego. Dziś Kuba ma ponad dziesięć i pół roku.
Foto: W. Zduńczyk.
Kaj [`] - pierwszy kot, którego przygarnęłamKtoś przesłał mi mailem ogłoszenie o kocie, którego pani umarła.Nie moglam go nie wiąć, gdy pojechalam go zobaczyc przytulil sie do mnie mocno. Miał sześć lat, nim stracil pania miał wypadek - zostal pogryziony przez psa, miał połamaną miednicę. U mnie zamieszkal w dużym pokoju, bo syjamy od razu oglosily protest przeciw nowemu.Po tygodniu cos z nim bylo nie tak, badania krwi i usg nerek - zaawansowana mocznica. Walczyłam o niego 7 tygodni, ale on wyraźnie się poddał.Odszedł za Tęczowy Most
.
Tu jest stary wątek:
viewtopic.php?f=1&t=22477Whisky - ruda kotka z niespodziankąOd śmierci Kaja minęły 3 tygodnie. Był mroźny lutowy wieczór gdy sąsiadka zaalarmowala mnie,ze przy śmietnikulamentuje rude kocię. Poszłam i przyniosłam, rude, chude, zasmarkane stworzenie. Z przepukliną na dodatek, milione pchel i świerzbem az sie patrzy.Dobrze, że miałam w domu antybiotyk, bo nie wiem czy by doczekała rana. Potem wet i dom tymczasowy u mojej siostry, bo nie zamierzałam jej zatrzymywać. Ruda, którą nazwałam Whisky, opornie zdrowiała, ale grubła w oczach, okazało się, że to kotka z niespodzianką w brzuszku
Więcej na temat Whisky jest w tym wątku:
viewtopic.php?t=24928&highlight=whisky Niespodzianka przyszła na świat po Wielkanocy. Tu jest wątek dzieci rudej
viewtopic.php?f=1&t=27283Foto: W.Zduńczyk
Figa, czyli skarb wujcia KubyWhisky, kotka niezwykle spokojna i zgodna była matką bardzo nowoczesna, maluchy nakarmiła, umyła (tyle o ile) i chciała mieć wychodne. Kociakami zajmował się ...Kuba. Okazał się bardzo dobrym i troskliwym wujciem, mył maluchy i ogrzewał własnym ciałem. Najbardziej kochał Figę, świata poza nią nie widział a malutka szybko okręciła go sobie wokół pazurka. Postanowiłam, że kicia zostanie z nami. Natomiast dwa urocze rudaski, zwane roboczo Braćmi B. (Biszkopt i Bursztyn) znalazły cudowny domek, prawie forumowy
Dziś Figa jest stateczna i nieco otyłą damą. W kwietniu skończy 5 lat. Utyła po sterylizacji niestety. Od maja - na diecie, schudła niecały kilogram (obecnie waży 8 kg),ale nie tracimy nadziei...
Dymek - pozyskany na leśnym działkowiskuPrzyjechał ostatnim "tansportem" z podwarszawskich działek w październiku 2005 r. Wtedy to, razem z forumową Anią, uratowałyśmy 14 kociąt i 2 dorosłe koty. Dymek przyjechał razem z burą siostrzyczką, która szybko znalazła domek, a do potencjalnych kandydatów na opiekunów Dymka ciągle miałam jakieś zastrzeżenia. A Dymek kusił mnie i czarował, mruczal jak traktor i tulił się do mnie jak opętany.Zawrócił też w głowie Fidze i "odbił ją" Kubie. Panna nareszcie miała odpowiednie dla siebie towarzystwo. Jakże mogłabym go oddać?
cdn