Behemot...

Po wielomiesięcznym szwędaniu sie po zaprzyjaźnionych wątkach postanowiłam zaryzykować i pozwolic Kotu-B. dołączyć do grona dumnych posiadaczy własnego adresu na tym forum.
Jego historia jest typowa aż do bólu - kociolubna pani [koleżanka-koleżanki] ułowiła na przełomie sierpnia i września 2007 na osiedlowym parkingu przerażone, zziębnięte i drące sie wniebogłosy kocię. Ponieważ sama była już "przekocona" poczta pantoflowa zaczęła mu szukać domu. I tak pewnego dnia dostałam telefon :
Mówiłaś, że dojrzewasz do kota, czy to aktualne?
Aktualne ale warunek jest taki, żeby samodzielnie jadł..
To ja ci dam namiar
No to daj...
Jego historia jest typowa aż do bólu - kociolubna pani [koleżanka-koleżanki] ułowiła na przełomie sierpnia i września 2007 na osiedlowym parkingu przerażone, zziębnięte i drące sie wniebogłosy kocię. Ponieważ sama była już "przekocona" poczta pantoflowa zaczęła mu szukać domu. I tak pewnego dnia dostałam telefon :
Mówiłaś, że dojrzewasz do kota, czy to aktualne?
Aktualne ale warunek jest taki, żeby samodzielnie jadł..
To ja ci dam namiar
No to daj...