Strona 1 z 32

Herman ['] List do kota - do widzenia!

PostNapisane: Wto wrz 15, 2009 12:43
przez Sin
ok 5.09
Coś jest nie tak. Herman śpi na podłodze albo pod krzesłem albo pod drzwiami. A zawsze śpi na szafie, ciągle siedzi na szafie. Na szafie ma spokój i nikt go nie zaczepia, Mietek nie ma tam wstępu. To jego miejsce. Ma tam nawet osobistą miskę z wodą. A teraz nie. Ma apetyt ale trochę zostawia w misce. Poza tym wszystko normalnie.
Obserwuję. Kilka następnych dni nie przynosi nic nowego. Myślę, że go coś boli - skoro nie chce wskakiwać.
9.09.
Wracam z pracy - kot leży pod krzesłem, Kiedy wstaje - jestem w szoku. Herman ma figurę sznurówki i zawsze tak było. A tym razem ma brzuch, wystający, bardzo miękki w dotyku - po bokach. Mierzę temperaturę 40,1...jadę do lecznicy. Nie ma mojego weta wiec wybieram bliższą. Niestety zamiast weta (swoją droga ktoś go nawet na miau polecał) jakaś młoda..pytam o wątrobę. Mówi, że nie - że zgazowany. Daje metacam, betamox, no-spę. Temperatura w gabinecie 39,7.
10.09.
Herman coś tam je, trochę zostawia ale przychodzi na dźwięk miski - tylko nie upomina się tak żarliwie. Oprócz zastrzyków j.w dostaje ok 80ml PWE i ok 10ml duphalyte (nie pozwala sobie na podanie większej ilości). Temperatura 39,3. Po południu w domu - 38,3.
11.09.
Betamox + tolfedyna, no spa. Temperatura 39,7. Jadę na USG. Tragedia. Olbrzymia wątroba, bolesność w okolicy trzustki, silnie powiększone przewody żółciowe. Lewa nerka troszkę mniej wyraźna ale wygląda nieźle. W pęcherzu trochę osadu. Zastoju żółci, kamieni nie ma. Wątroba o zaokrąglonych brzegach, miąższ niejednorodny ale guzów i wyraźnych ognisk nie widać. Zgazowanie.
Jadę do swojego weta - powtórka USG - mówią, że to nie przewody żółciowe tylko żyły - łatwo pomylić. Jelita się ni ruszają. W ogóle. Ale coś tam słychać - czyli może jednak trochę pracują. Dodatkowo - Enroxil.
Badania krwi.
Aspat - 64
Alat - 22
Ap - 23,2
Amylaza - 679,6
mocznik - 10,66 mmol/l
Kreatynina 123,8 mikromol/l
Morfologia - dramat.
Herman przez jakieś 1,5 roku miał leukopenię - ani przyczyny, ani objawów. Brał rozmaite środki na podniesienie leukocytów. Test na FeLV - ujemny. Reszta badań ok.
Teraz...
WBC - 51,2
Lym - 21,2
Mon 1,9
Gra 28,6
Lym% - 41,5
Mon% - 2,6
Gra% - 55,9

RBC 4,65
HGB - 8
HTC - 26
MCV - 55,9
MCH - 17,2
MCHC - 30,8
RDW - 15,6
PLT 216
MPV 10,8

Rozmaz:
S- 73
P -3
E - 13
L -11

Temperatura 38,5.
Bardzo ładnie je. Tego dnia na wizytach i badaniach + dojazdach spędziłam 8h.

12.09
Apetyt nie najlepiej. Ale coś tam je, tylko mniej. Źle się czuje. Leży tylko w jednej pozycji - na boku. Coś mi się stało z termometrem bo temperatura bardzo niska....mierzę rtęciowym - jest ok. Załatwił się - kupa bardzo mała.
Enroxil + tolfedyna.
13.09
Trzeba go wkładać do kuwety bo inaczej nie pójdzie się wysikać, zaczął pić. Gorączki nie ma. Martwi mnie brak kupy. Mocz ma intensywny kolor. Początkowo łączę to z tym, że nie chce sam wejść do kuwety i mocz jest zagęszczony. Je bardzo mało. Nawet ukochanego suchego - zjada niedużą porcje wołowiny, maltpastę - sporo bo usiłuję go oszukać żeby zjadł też jakąś karmę - działa na raz - 2-3 łyżeczki tacki. Na kolację mniejsza porcja wołowiny. Dużo pije.
Enroxil, tolfedyna, betamox.
14.09
Jest źle. Zauważam jak schudł - cały kg! Brzuch wydaje się przez to jeszcze większy. Ale to reszta jest taka drobna, czuć kręgosłup, żebra, łopatki wystają. Nie chce nic jeść. Ani kurczak, ani wołowina, ani indyk, ani suche, ani ciastka z maltpastą, ani kabanosy dla kota ani gotowa karma...zjada 2 malutkie kawałki wołowiny, łyżeczkę pasztetu dla kota i jakieś 2-3 łyżeczki tuńczyka - takiego z puszki, dla ludzi. Z solą ale trudno. Gorączki nie ma.
Od południa karmię go convalescencem - kilka ml wypija sam, potem na siłę. Wypija bardzo dużo wody. Łapię mocz ale jest już późno więc badam swoimi paskami - całe mnóstwo bilirubiny dlatego jest taki pomarańczowy. Daję 4ml parafiny na noc - nic.
Tolfedyna + Enroxil.
15.09
Jest źle. Gorączki nie ma. Jest apatyczny - tylko leży. Sierść jest nastroszona. O 5.30 daję kolejne 4 ml parafiny. Nic.
Convalescence na siłę bo nie chce.
Dostaje 4 mg dexamethasonu i betamox z enroxilem.
5ml parafiny.
Kolejne badanie krwi, mocz oddany do analizy. Czekam na wyniki - jak na szpilkach. Jestem przerażona.
Podejrzenie - FIP (tak czytałam wszystkie wątki o tych diagnozach - ale mimo wszystko pasuje - może oprócz gorączki co nie daje się zbić), różnicowe - FeLV ze względu na gigantyczną leukocytozę - wg Praktyki klinicznej KOTY - 50 tys nie może jeszcze świadczyć o białaczce tym bardziej, że kot tego dnia był poddany ogromnemu stresowi - aż tyle z nim po lecznicach nigdy nie jeździłam. Tym się pocieszam. Wet nie chce nic konkretnego powiedzieć. Mało płacę co dla mnie jest też sygnałem, że nic dobrego się nie dzieje.
Jest anemiczny - blady ale krew nie wygląda bardzo źle - wizualnie.

Do badań chcę zrobić albuminy i globuliny żeby zobaczyć stosunek - w laboratorium dowiaduję się, że nie robią globulin. Wszystko mi opada...

Nie mogę się pogodzić z tym, że...nie mogę.
Ma dopiero 5 lat. Nie chcę się z nim żegnać.
Pelasia ma 16 lat...kiedy 3 lata temu miała koszmarną anemię i ledwo z tego wyszła byłam w pewien sposób przygotowana - bo w tym wieku to bardziej naturalne...daleka jestem od myśli w stylu "wolałabym, żeby to.." ale nie wierzę w to co się dzieje.
Wet zasugerował badania PCR - tylko PCR na FIP? Co mi to da?
Co jeszcze mogę zrobić?


Idę wcisnąć mu trochę jedzenia..

Re: Mój kot umiera?

PostNapisane: Wto wrz 15, 2009 12:56
przez ariel
Sin, strasznie mi przykro :(.
Zrób albuminy i białko całkowite.
Jeśli w brzuchu zbiera się płyn również płyn daje się do badania., ale może to nie to.

Re: Mój kot umiera?

PostNapisane: Wto wrz 15, 2009 12:59
przez Anda
:cry: :cry:
Czy on nie zatruł się czymś??/

Re: Mój kot umiera?

PostNapisane: Wto wrz 15, 2009 13:26
przez Sin
Na zatrucie to nie wygląda. Płynu na USG nie było widać. Wet odrzuca stan zapalny - bo po antybiotykach powinno się choć trochę poprawić...
Albuminy zleciłam.

Gdzie można zamówić interferon?

Re: Mój kot umiera?

PostNapisane: Wto wrz 15, 2009 13:55
przez Gretta
Dużo pije, ale mocz jest zagęszczony... Gdyby nie powiększony brzuch, myślałabym że nerki.
Jaki jest ciężar właściwy moczu?
Było robione badanie krwi w kierunku nerek?

Re: Mój kot umiera?

PostNapisane: Wto wrz 15, 2009 17:11
przez Sin
Tak - wyżej jest i kreatynina i mocznik. A mocz wcale nie jest zagęszczony. Tylko pomarańczowy.
Wyniki - w moczu jest białko i 4mg urlobilinogenu oraz 6 mg bilirubiny.
I sporo leukocytów w osadzie.

Barwniki nie są jednak obecne ze względu na uszkodzenie wątroby ale na rozpad krwinek...
leukocyty 38,1
erytrocyty 3,67
hemoglobina 6,3
HTC - 18,8
MCH - 17,2
płytki - 7 (liczne duże wg komentarza)
Rozmaz nieładny.
Watroba - jedynie Aspat lekko przekroczony 88
Glukoza 135
Alat, albuminy, mocznik, kreatynia w normie.

Wet jest niemal pewien, że to FeLV.
Chcę zrobić PCR ale...nie wiem czy jest sens. To znaczy - steryd go nie postawił...ciągle leży w łazience. Nie wiem czy mam prawo, czy powinnam go w ogóle jeszcze męczyć?
Jeśli jego stan się nie poprawia...jeśli on cierpi to...
Mogę kupić Interferon ale czy to ma sens?
To nie są już chyba wtórne objawy.
Nic już nie wiem. Nie chcę żeby cierpiał. Nie chcę go leczyć na siłę. Nie za wszelką ceną. To on ma mieć komfort życia.

...

Re: Mój kot umiera. FeLV? Czy interferon ma sens?

PostNapisane: Wto wrz 15, 2009 17:52
przez ariel
A on nie miał robionego testu na białaczkę? Na szybko można zrobić test Elisa.

Sterydy teraz są potrzebne, bo korzyść z ich podania jest większa od ryzyka (hemoliza).

Re: Mój kot umiera. FeLV? Czy interferon ma sens?

PostNapisane: Wto wrz 15, 2009 18:26
przez Małgocha Pe
Jeśli to białaczka to ogromnie ci współczuję.Przeszłam to z moją ukochaną koteczką.Całe życie była strasznym żarłokiem aż tu nagle zaczęła marudzić przy jedzeniu,brzuszek jej się powiększył,wyglądała jakby była w ciązy.Bylo widać ze cos ja boli tylko nie było wiadomo co.Walczyłam o nią dwa tygodnie,gasła w oczach.Wyniki jednoznacznie wskazywały na tą straszną chorobę.W końcu nadeszła chwila kiedy musiałam podjąć ta najtrudniejszą decyzję w moim życiu.Nie mogłam patrzeć jak się męczy,wiedziałam ze to jedyne co mogę dla niej zrobić.Prawdopodobnie miała nadostrą postać białaczki która ujawnia się wtedy gdy już nie ma żadnych szans.
Zajrzyj do wątku o białaczkowcach,tam otrzymasz wiele cennych wskazówek.
Pozdrawiam gorąco i trzymam kciuki.

Re: Mój kot umiera?

PostNapisane: Wto wrz 15, 2009 20:07
przez PcimOlki
Sin pisze:Na zatrucie to nie wygląda. Płynu na USG nie było widać. Wet odrzuca stan zapalny - bo po antybiotykach powinno się choć trochę poprawić...
Albuminy zleciłam.

Gdzie można zamówić interferon?

Owszem - po 2 tygodniach podawania.

Re: Mój kot umiera. FeLV? Czy interferon ma sens?

PostNapisane: Wto wrz 15, 2009 20:25
przez Amica
Sin zróbcie test na FeLV, wtedy będzie wiadomo czy na pewno to jest to.

Re: Mój kot umiera. FeLV? Czy interferon ma sens?

PostNapisane: Wto wrz 15, 2009 20:57
przez Anda
Amica pisze:Sin zróbcie test na FeLV, wtedy będzie wiadomo czy na pewno to jest to.

Święta prawda.

Re: Mój kot umiera. FeLV? Czy interferon ma sens?

PostNapisane: Wto wrz 15, 2009 22:45
przez galla
Sin, nie można stwierdzić FeLV na podstawie morfologii! Absolutnie nie! Na podstawie morfologii z porządnym rozmazem i dodatkowymi potrzebnymi badaniami możne stwierdzić białaczkę, ale nie zakaźną.
Mocno podniesione leukocyty nie są absolutnie żadnym wyznacznikiem białaczki zakaźnej.
Owszem, możliwa jest białaczka szpikowa lub limfatyczna w przebiegu FeLV, ale do stwierdzenia, że to wirus jest za to odpowiedzialny potrzebny jest test. PCR mozna zrobić, ale znacznie szybciej będzie zrobić test ELISA (najlepiej z surowicy lub osocza, bardzo dokładnie przestrzegając czasu oczekiwania na wynik podanego przez producenta).

Jest wyraźny problem z anemią, bo wyniki spadają. MCV było lekko podniesione 11tego, jaki jest wynik dzisiaj? Jeśli wyższy niż był, może świadczyć o niedoborze witaminy B12. Nie wiem, czy problemy z wątrobą mogą powodować anemię, ale coś mi się kołacze, że tak. Wiem, że wyniki wątrobowe są prawie ok, ale USG temu przeczy. Czy wet w jakikolwiek sposób zaczął coś z tym robić? Robiliście GGT? To by dało informację o przewodach żółciowych - może tam coś jest nie tak?
Co to znaczy, że rozmaz nieładny?
Dobrze byłoby oznaczyć retikulocyty - to powie, czy anemia jest regeneratywna czy nie, a to z kolei powie, czy szpik jest wydolny. A jakie są kupy w kolorze? Normalne, czy prawie czarne?

Możesz podać dokładne wyniki białka i albumin? W laboratoriach na ogół nie oznaczają globulin - te wyznacza się z różnicy miedzy białkiem całkowitym a albuminami. A potem oblicza stosunek A do G.

Podawanie interferonu wydaje mi się bez sensu, bo nie ma diagnozy. Przekonanie weta o FeLV jest dla mnie absolutnie niemiarodajne, bo nie jest potwierdzone wynikiem żadnego testu. A leukocyty mogą być podniesione przez jakiś rozległy stan zapalny - o jego pochodzeniu może powiedzieć rozmaz.
Jak wyglądała w badaniu otrzewna? Były jakieś ogniska zapalne?

Przepraszam, że tak chaotycznie, ale w trakcie pisania przypominały mi się kolejne rzeczy - próbowałam je wrzucić jakoś po kolei, ale mogło mi nie wyjść za dobrze :oops:

Re: Mój kot umiera. FeLV? Czy interferon ma sens?

PostNapisane: Śro wrz 16, 2009 4:11
przez CoToMa
Coś mi się kołacze, że uszkodzenie śledziony też może skutkowac anemią i dużą bolesnością.
Ale to chyba by na usg coś wyszło?

A hemobartonellozę braliście pod uwagę?

Re: Mój kot umiera. FeLV? Czy interferon ma sens?

PostNapisane: Śro wrz 16, 2009 5:48
przez Sin
Wet ma spore doświadczenie - objawy się zgadzają. Elisa już nie robiliśmy bo wet mówi, że zbyt wiele kotów widział co miało test ujemny w elisa a dodatni w pcr i on już tego nie proponuje. Wie, co mówi. To dobry lekarz. Nie twierdzę, ze się nie myli - nikt nie jest nieomylny ale mu ufam. Pogadam z nim jeszcze dziś. Powiedział, że jest pewny na 95%, nie postawił diagnozy. Mówi o podejrzeniu, nie o białaczce. Ale niestety wszystko na to wskazuje - czytałam też ponownie cały rozdział w Praktyce Klinicznej. Niestety wiele się potwierdza.

W nocy myślałam o eutanazji - jak by nie było - kot cierpi...a ja nie chcę by cierpiał.

O 4 rano w końcu zrobił kupę - wyglądała przyzwoicie. Nie miał siły się umyć. Wytarłam go.
Coś zjadł, dziś rano nawet zszedł do kuchni - zjadł trochę wołowiny. Niesterydowe nie pomogły - tylko gorączki nie ma. Wczoraj jego stan był dramatyczny. Już tylko leżał....tak piskliwie mruczał.

Wbrew pozorom Gdańsk to dziura i zawsze będę to podkreślać - tutaj nie dostanę interferonu na sztuki - mogę kupić 5 albo wcale. U mojego weta tego nie ma - to z innej lecznicy. Po prostu tak jest. Mówię o kocim.

Dostał też erytropoetynę - ilość na oko bo strzykawka jest malusia więc tak nie odmierzam jakoś super dokładnie bo się nie da. Dziś znowu steryd i enroxil. Jest malutka poprawa po sterydzie. Wiem, że to ryzyko ale co mogę zrobić innego?

Pełne wyniki wklepię jak wrócę. Muszę iść do pracy. Postaram się dorobić białko całkowite. Powinni mieć jeszcze próbkę w labie. Chyba.

O śledzionie nikt nic na USG i jednym i drugim nie mówił. O hemobartonelozie tez czytałam i też zapytam. Mimo wszystko bardziej pasuje do białaczki.

Boję się o pozostałe koty.
Czy na wynik PCR naprawdę czeka się 2 tyg? Bo jeśli tak to nie wiem czy to ma sens - nie oceniajcie mnie źle ale nie chcę walczyć za wszelką cenę. Powtórzę - to on ma być szczęśliwy, nie ja.

Re: Mój kot umiera. FeLV? Czy interferon ma sens?

PostNapisane: Śro wrz 16, 2009 6:28
przez PcimOlki
Sin pisze:..... Bo jeśli tak to nie wiem czy to ma sens - nie oceniajcie mnie źle ale nie chcę walczyć za wszelką cenę. Powtórzę - to on ma być szczęśliwy, nie ja.

Spokojnie. Nie wiadomo co to jest, więc daj mu szanse. Jest kupa, a to dobry znak.
Poza FeLV istnieją rozmaite białaczki niezakaźne - PCR ich nie wykaże, więc sensu nie widzę. Ponadto trzeba pobierać szpik, a to dodatkowy stres.