Aleba pisze:Meg9 pisze:Phyyyyy !
Nie będę pokazywać palcem, kto w tym domu jest kotem alfa.
No.

Inka?

Phyyyy...
już chciałam napisać, że bardzo się pani dowcipna zrobiła.
Ale po chwili zastanowienia stwierdzam, że nie ładnie tak kłamać.
Oto jak wyglądają nasze relacje, stan na dzisiaj:
rano wstaję, pierwsze kroki kieruję do dzieci
jedno okrywam kołderką i pozwalam "jeszcze chwilkę" pospać, pozostałą dwójkę wyplątuję ze skłębionego kocyka
padam na twarz przed transporterem/kuwetą/kocem/patrz inne i z należytym szacunkiem oddaje hołd bóstwom o poranku
jestem przyjęta z dużym rozrzewnieniem lub głęboko skrywanym politowaniem, w zależności od płci
następnie jedno udaje, że dalej śpi, a jedno oko czujnie odemknięte to ściema
a drugie leci do kuchni i głośno acz fałszywie jedzie na jedna nutę, mniej więcej taką: ałłłłłłłłłłłłłuuuuuu
i już sie nie odkleja, albo wisi mi na nodze, albo plącze się między nogami, w czym jest rewelacyjny - doskonale potrafi podstawić nogę, jak sie raz wkręcił to nasze sześć nóg tak sie splątało, że omal zaliczyliśmy ciężką glebę razem... z czego on byłby pod spodem
wydawanie posiłku wygląda tak: jedno leci do miski i pożera, bo jedzeniem tego nie można nazwać, drugie trzeba znaleźć, złapać, przynieść własnoręcznie i wsadzić nos w miskę, żeby zechciało coś tam liznąć
następnie szybki rzut oka czy jędzą i czy smakuje
następnie idę sprzątnąć kuwetę
następnie zamiatam łazienkę i przedpokój
następnie idę pod prysznic
następnie owinięta ręcznikiem wychodzę z łazienki, wchodzę do pokoju, zapowietrzam się i robię takie yyyyyyyy na bezdechu.....
następnie biorę miotłę, zmiotkę i szufelkę i próbuję w możliwie najkrótszym czasie upchnąć z powrotem górę ziemi w donicy z draceną, rozkopaną prawie do korzeni
następnie zamiatam cały duży pokój oraz przedpokój i łazienkę, w których to pomieszczeniach przed chwilą ładnie zamiecionych dzikie dzikie działkuny rozwłóczyły na łapach resztę ziemi, uciekając w popłochu na dźwięk mojego yyyyyyy
oprócz yyyyy pozwoliłam sobie powiedzieć ładnie dosadnie nie wolno i pogrozić palcem
spier...palały aż się kurzyło
z czego Tygrys zwiał aż do łazienki, schował się w kuwecie a jak tam za chwilę weszłam syknął na mnie profilaktycznie ze strachu ( nie wiem myślał, ze bić będę czy co ?

) odprężył sie dopiero jak sobie pogadaliśmy od serca, okazuje sie że kwiatki to nasze wspólne hobby...
natomiast bogini Inka uciekła tylko do przedpokoju, w którym to rozsiadła się dupskiem centralnie na środku i nie ruszyła się o włos, wyzywająco patrząc mi w oczy, mimo, że musiałam ją cały czas omijać i przechodziłam koło niej raz za razem
nawet nie drgnęła, plaszcząc dupsko z miną "i tak mi nic nie zrobisz, za miękka jesteś"
jak spróbowałam ją pogłaskać, zdematerializowała się w mgnieniu oka...
następnie idę się ubrać, obudzić dziecko, nakłonić do podniesienia się z łoża ( awykonalne ), zmusić żeby się umyło i ubrało ( awykonalne ) żeby zrobiło to szybko ( całkowicie awykonalne )
po Michałkowych oblucjach wycieram potop w łazience i ponownie ją zamiatam, bo przecież musiał, ale to MUSIAŁ wyjąc tego kotka z kuwety, żeby się przywitać...
szukam drugiego stwora, który na widok słaniającego się Michałka zaszył się gdzieś na amen
gdzieś po drodze dostaję palpitacji serca od rzutu oka na zegarek
czule żegnam kocie dzieci, subtelnie napominając w kwestiach bezpieczeństwa i aranżowania naszej wspólnej przestrzeni życiowej...
wywlekam ludzkie nadal słaniające się dziecię z domu
amen
zaczęłam wstawać godzinę wcześniej........