Poszłam się kąpać, w założeniu mialam się odprężyć i zrelaksować, ale nie zdąrzyłam się zanurzyć dobiegł mnie pisk z za drzwi... to mój Milczący Maciuś, który gdzieś spał schowany, przegapił moment, kiedy wchodziłam do łazienki i teraz dopominał się wpuszczenia, postanowiłam go zignorować,( piszczy cichutko albo wcale, no to nie słyszę

) Nawet nie wiedziałm, że Maciek tak potrafi, miauczał i jęczał, jak mistrz operowy na scenie, z obawy, żeby sąsiedzi nie powiadomili TOZ albo policji, że znęcam się nad zwierzętami wyszłam z cieplutkiej wody i sczękając zębami wpuściłam rozdarciucha, wszedł napuszony jak paw, z ogonem, jak kita lisa i pcha się na kosz z bielizną, ma zakaz leżenia na nim, bo tam najczęściej leżą piżamki,ma legowisko obok, ale malo atrakcyjne, bo dozwolone, no to wylazłam z łazienki, złapałam jego kocyk, przełożyłam piżamki rozścieliłam kocyk, wskoczył wyszczerzony pod wąsem i roześmiany od ucha do ucha,dosłownie. Szczęśliwa i zmarżnięta na sopelek zanurzyłam się w zimnej już wodzie więc spuściłam zimną, dolałam ciepłej i zamierzam się kłaść i relaksować, a tu nagle zamknięte drzwi łazienki zaczynają się trząść w posadach....to Tosinek doszedł do wniosku, że on też powinien być w środku...