A z moją rudą to jest problem - ona do kuwety po prostu sie nie załatwi - nawet jak była jedynaczką, też nie chciała. Robiła tylko raz w roku - jak spadł pierwszy śnieg, wylatywała i pędem wracała do kuwety. Nawet jak była chora i miała areszt domowy to siku musiała wyjść. I nhienie robiłą awantury - ja po prostu widziałam, jak kot się męczy, łazi do tej kuwety, wącha, patrzy na mnie z wyrzutem, wraca na kanapę, za chwile to samo i to samo. Kiedyś się zawzięłam i poddałam po 20 godz
Misia trafiła do mnie 27 lipca 2007 i wówczas dziewczyna, która mi przywiozła powiedziała, ze ma 8 tyg. Urodziła sie u brata tej dziewczyny - dziwna historia . Ów brat kupił mamę Misi na takiej giełdzie zwierzęcej, o bardzo złej sławie. I jakoś po miesiącu , po powrocie z pracy zamiast jednej kotki , miał 7. Nikt nie zorientował się, że kocica zaciążona

. Podobno w miocie był jeden szaraczek i reszta ruda. Misia była ostatnia do wydania.
I w sumie to ona chyba była dla mnie przeznaczona.
W tamtym czasie miałam taki zaprzyjaźniony maleńki osiedlowy pub, który prowadziła moja inna koleżanka z bratem - dwa dni jedno, dwa dni drugie.Jak był on - w pubie panował sport i szachy..
Nie Jak była zmiana koleżanki - do pubu schodziły głównie dziewczyny, były babskie ploty i seriale w tv. No i wpadłam tam sobie kiedyś po pracy, a tu juz od drzwi słyszę
Jak dobrze, ze jesteś, mówiłaś, ze marzysz o rudym kocie, bierzesz ?. Telefon do TŻta, jego słowa
po co się pytasz? i wieczorem Misia była u nas. Sprawa była nagląca, bo dziewczyna, która mi ją przywiozła, następnego dnia wychodziła za mąż / do mnie przyjechała prosto ze ślubnego manicure /, a jej brat, właściciel mamy Misi, zaraz po ślubie jechał na wczasy. Dorosłą kotkę zabierał ze sobą, z małą miał problem.
Nie wiedziałam wówczas, że cała ruda kotka jest ewenementem, że jest to cecha genetycznie przynależna kocurom, a kotki niemal zawsze mają białe znaczenia.
I taka ciekawostka

- niedawno zadzwoniła do mnie ta sama
[i]misina[/i] koleżanka czy nie chcę kotki syberyjskiej, bo brat się przeprowadził i właściciel nie zgadza się na kota. Zadzwoniłam sobie do pana....Pierwsze to zdziwienie, że rudą JESZCZE

mam. Kotka syberyjska, dwuletnia, OCZYWIŚCIE niesterylizowana, nie blokowana nawet, bez papierów, ale syberyjska, bo pani od której ją kupił miała dużo takich kotów. Książeczki zdrowia nie ma, nieszczepiona, bo przecież nie wychodzi, ma tylko zaświadczenie, że wolna od FIV/FeLV. No i sika uporczywie w pokoju córki, ale to na pewno dlatego, że poprzedni lokatorzy mieli kota.
Opadło mi wszystko, ręce, szczęka, cycki, pośladki....Powiedziałam panu aby poczekał do dnia następnego, chciałam jakoś logistycznie rozegrać, gdzie toto umieścić. Następnego dnia info, że kotka ma już dom, kolega z pracy wziął dla mamy....
Wiecie , tak mnie rozmowa zszokowała, że nie spytałam, co z mamą Misi

Jesooo - ta duma w głosie faceta, że kotka niesterylizowana, pełnowartościowa

i nie faszerowana chemią, a te rujki to da się przeżyć... A kotka na zdjęciu - z syberyjki ino ogon miała....