Dzisiaj kocurek wlazł na dach takiego parterowego budynku szpitalnego i tak głośno miauczał, że wystraszyłam się, że nie może stamtąd zejść.
Mój oddział jest na 3 piętrze, więc z okna dobrze go widziałam.
Zjechałam windą na dół do portiera, aby coś zrobił, żeby kota ratować.
Ten się uśmiechnął i uspokoił mnie, że kot da sobie radę bo zna tutaj każdy kąt i zakamarek.
I rzeczywiście, za jakiś czas już był na dole i łasił się do ludzi. Wygłaskałam drania, jest śliczny

Jutro wezmę telefon i zrobię mu zdjęcie na dworze, jak przyjdę do domu to wrzucę go tutaj.
Jeszcze dzisiaj lekarz na wizycie powiedział mi, że TK głowy w porządku, czyli już mogę sobie wybić z głowy guza mózgu, którego się bałam

Jutro chyba mam TK klatki piersiowej i tylko to badanie w poniedziałek.
Tyle rewelacji ze szpitala

Tak się bardzo cieszę, że mam Was




