Na spacerku było błotniście

kto choć raz był na Paluchu albo widział zdjęcia (zwłaszcza stare, archiwalne, sprzed remontu i "podsuszania" terenów) ten wie, że Paluch otoczony jest wszelkiego rodzaju błotami, kałużami, bagniskami...
A ja mam w ciąży tylko jeden płaszcz, który się na mnie zapina - i tylko jedne butki (bez obcasów), które mogę nosić. Więc szłam tak trochę na zasadzie, że najwyżej trzeba będzie kupić nowe
Psiaki fajne, zwłaszcza ten Tymek, którego Wam pokazałam w linku. Fajny, radosny pies, energiczny, pięknie czekał z "dwójką" aż go wyprowadzimy z boksu i znajdzie się poza schroniskiem...
Niby trochę ciągnie na smyczy, ale bardzo podatny na korektę, jak chwilę go poorientowałam na chodzenie przy nodze, to od razu załapał o co chodzi. A przy tym siada i podaje łapę

a nawet obie
Agent, drugi psiak, to taki psiak dla konesera raczej. W typie sznaucera/ teriera szorstkowłosego, duże psisko. Niestety bardzo widać, że brakuje mu kontaktu z człowiekiem i przez to szybko się "nakręca" na człowieka. Wystarczy chwilę go pogłaskać, podrapać czy choćby spróbować założyć smycz i zapiąć obrożę - i od razu jest podekscytowany, rozbiegany, podgryza po rękawach, skacze...
Ale znowu na spacerze bardzo szybko się wycisza, wystarczy powiedzieć "idziemy", żeby zostawił rękawy i spokojnie kroczył dalej. Nie ciągnie, trzyma się blisko, dużo węszy, interesuje się tym, co dookoła, ale jednocześnie cały czas jest czujny na opiekuna - co jakiś czas się oglądał i ewidentnie "liczył", czy dalej jesteśmy dwie

A u nas

Baśka w przyszłym tygodniu w przedszkolu ma zacząć zostawać sama, beze mnie
Dorota rośnie zdrowo i na razie nigdzie się nie wybiera

szacowany termin porodu 10.04, ale wszyscy mówią, żebym zaciskała uda
Mamysz nadal u sąsiadki, sierść jej się błyszczy pięknie i zdrowo, dorodny, leniwy kot... do wujostwa zagląda raz na miesiąc, dwa - sprawdza miski.
Carmen po szczepieniu trochę kichała, ale już się uspokoiło, chociaż zwłaszcza przy wieczornym mruczeniu na mnie, tuż przed moim zaśnięciem, potrafi mi solidnie kichnąć z glutem w twarz

ale dla niej wizyta u weta to taki stres, że to w nim, a nie szczepieniu, widzę powód tej choroby...
Eowina nie widziana, obstawiam, że jeszcze zimuje.
Od Vita wieści brak, ale to akurat cieszy

przyznaję, że była chwila zwątpienia pani, gdy mówiła, że daje mu kilka dni i jeśli się nie poprawi, to chce go oddać... ale słowa te potem już się nie powtórzyły, a pani wchłonęła moje rady jak gąbka, więc wierzę, że jest lepiej.
A Tula zarezerwowana

jedzie do nowego domu 5.03, przyszła sobota. Do moich znajomych, wieloletnich "jamniczych fanów" - teraz przyszedł czas na kota

nie boję się o nic, bo i ludzie bardzo rozsądni, i Tula jest świetnym kotem - nie straszne jej dzieci, psy czy inne koty
