U mnie to samo. Zamiatam parę razy dziennie, szczególnie w kuchni gdzie jest kuweta. A do tego kotuszki lubią jeszcze pochodzić po mokrym a potem po jasnym panelach w kuchni pobiegać i zrobic błotne ślady
mnie trochę nudziły, bo tej książki nie tłumaczył P. Cholewa - ten drugi tłumacz (Kotowski czy jakoś tak ) nie ma tego drygu do tłumaczenia nieprzetłumaczalnych gier słownych Po Pratchettach tłumaczonych przez Cholewę, te inne tłumaczenia wydają się drętwe
Bo tłumaczenie samo w sobie jest sztuką, odrębną i niedocenianą (wystarczy przeczytać choćby Jabberwocky w różnych przekładach - mistrzostwo świata, jak każdy musiał się nagimnastykować i co każdemu z tłumaczy wyszło, polecam! http://home.agh.edu.pl/~szymon/jabberwocky.shtml )
Wczoraj dotarły do nas trzy kryte kuwety. Wymyłam nowe, wymyłam te, które mieliśmy. Wysprzątałam rozsypany żwirek. Cieszyłam się, że teraz mniej żwirku będzie się wszędzie walać. Tiaaa. Rano jakoś nie zauważyłam większej różnicy, choć całe sprzątanie uskuteczniałam wczesnym wieczorem.
Moja Mru otrzepuje łapki po siusiu o ten rant od kuwety - bardzo, bardzo starannie. Natomiast po zrobieniu grubszej sprawy wyskakuje z kuwety jak z procy