
Wczoraj pojechaliśmy do Krakowa oddać Andrzejka i Haneczkę do wspólnego domku. Ja cały czas w szoku, że mają mieć wspólny dom, takie dwie biedy, u bardzo fajnej pani... W bardzo sympatycznej rodzinie... Po wypuszczeniu ich z transporterka zachowywały się cudnie. Andrzej poszedł zwiedzać mieszkanie, a Hania została porwana w ramiona nowej opiekunki i bardzo się jej to podobało. Podobno cały czas siedzi na rękach.

Potem byliśmy na przepięknej wycieczce i powiem szczerze, że takie oderwanie było nam bardzo potrzebne... I tu należą się podziękowania Mahob i jej TŻowi za zabranie nas do tych wszystkich ślicznych miejsc. Dziękujemy!

W drodze powrotnej zabraliśmy Kitusia z kliniki. On nadal jest jakiś dziwny, nie chce jeść. Widać, ze nie czuje się dobrze. Nie wiem, co robić.
A z Nusią jest bardzo, bardzo źle.


