Szerszenie i osy to moja specjalność ostatnio niestety

.
Bardzo się boję, mam uczulenie na ich jad, w lodówce adrenalina i jeszcze dwa inne leki, takie na cito.
W ciągu ostatnich trzech tygodni dwukrotnie osa mnie użądliła, i dwukrotnie przesiedziałam na granicy wstrząsu parę godzin w przychodni, na szczęście prawie za płotem. Tam mnie kłują i monitorują, aż przejdzie.
Gniazdo os znalazłam tuz przy wejściu do domu, przyjechał pan specjalista (mówię na niego Pan Szerszeń

), bardzo profesjonalny, jak kosmita się objawił ze sprzętem do unicestwiania owadów, gniazdo zlikwidował, zabrał i na szczęście już ich tam nie ma.
Odetchnęłam, ale jak się okazało przyroda nie lubi próżni. Trzy dni temu idę sobie wyjąć korespondencję ze skrzynki pocztowej, a tam....gniazdko os

. Kombinuję co z nim zrobić, sama się boję, skrzynki nie otwieram, do mnie można teraz pisać jak na Berdyczów

.
Pana Szerszenia tym razem nie poproszę, bo gniazdo malutkie a usługa kosztowna. Wymyśliłam, że taniej będzie zakupienie nowej skrzynki na listy i tak pewnie zrobię za chwilę. Tylko ktoś musi starą wymontować a nową zainstalować i problem w ktosiu.
Szerszenie też mam, namnożyło się tego ostatnio, duże są i tłuste. Na płocie w ogrodzie wiszą pułapki na szerszenie, z butelek zrobiłam. Leję co dwa dni piwo i same się topią, dziennie koło dziesięciu.
Gniazda niestety nie widzę, Pan Szerszeń mówił, że one z daleka potrafią przylatywać, podobno w linii prostej lecą zawsze.
Natomiast te domowe, gdy wpadną wieczorem, to głupieją jak się zgasi nagle światło. Padają na podłogę zdezorientowane i wtedy wchodzimy z butem

. No chyba, że ktoś kocha wszystko co żyje i biegnie z kołem ratunkowym typu szklanka, a potem wypuszcza. Ja wybieram ten pierwszy wariant.
Byle do zimy!
