Nie wstrzelę się w aktualnie wałkowany na mirmiłowym wątku temat, bo jak wiadomo głucha jestem
Aniada jest panikarą! To jej była potrzebna wizyta u weta, nie Bolusińskiemu.
Faktem jest, że chłopina gdzieś-w-coś przydzwonił, bo łapka i doopka ewidentnie go pobolewa.
Painkiller jak najbardziej mu się należał. Boluś dzielny był (czego nie można powiedzieć o Dużej

) i ciocia była z niego bardzo dumna.
Aniada pisze:Olu, byłaś druga w kolejności, gdyby Beatka nie mogła.

Nie chciałam Cię tak odrywać od zajęć, od jakiś planów, dosłownie z chwili na chwilę, bez jakiegokolwiek uprzedzenia.
Doprawdy nie wiem, czy powinnam poczuć się wyróżniona, czy wręcz przeciwnie. Na razie jeżdżę do weta, przywożę jedzenie na wynos i robię zakupy
przy okazji. Strach pomyśleć, co jeszcze przyjdzie Aniadu do ślicznej główki.
