Taaa, grzeczne
Pierwszej nocy tylko Pimpek usilowal sie wlamywac do szafy i musialam go osyczec, zeby przestal, a Sasza siedzial potulnie na fotelu przy lozku z mina "Popatrz, jaki jestem grzeczny

"
Najlepszy byl poczatek, bo jak tylko otworze drzwi, to Szatony przybywaja potrojnym galopem i skacza na lozko. Tym razem otworzylam i polozylam sie do lozka, zaraz uslyszalam tetent i pojawil sie Sasza, ktory widzac nieoczekiwana zmiane topografii zrobil

wyhamowujac jednoczesnie poprzez przysiad i zarycie sie
czterema podkowami, co spowodowalo efektowny slizg
Druga noc byla ruchliwa
Pomiedzy 3 a 3:30 zbudzily mnie galopady z szybkoscia nadswietlna, tetent i gluchy lomot
Myslalam, ze cos zrzucily i poszlam sprawdzic, ale okazalo sie, ze to tylko solidny ponadczterokilowy koteczek zeskoczyl sobie na drewniana podloge z prawie dwumetrowej biblioteczki, wiec grzmotnac musialo
Trzecia noc w miare spokojna (tzn. galopady nie zdolaly mnie zbudzic, bo TZ slyszal cwalowanie), tyle, ze rano nie mialam jednego pantofla. Siakos wywedrowal sobie do przedpokoju
A, i jeszcze po drugiej nocy TZ rano wstawal pierwszy, wiec zamknal sypialnie i wyprowadzil Fifinke z lazienki. Gdy ja wstalam, znalazlam w przedpokoju Fifinke o wygladzie wyraznie oburzonym i Pimpka z mina triumfatora na ruinie splaszczonej jurty
Zrobilam zdjecia
