Znowu były serenady pod drzwiami, więc je otworzyłam, kocio nie miało zamiaru zwiewać, więc zdążyłam nawet zrobić fotkę...

Fajny on jest, ale nie chcę, żeby się do nas przyzwyczajał, moje koty i tak mają duży stres z powodu Cudaczka...
A Buraś atakuje jamnisia, pewnie "po cichu" leje też Rambola, więc zgody sąsiedzkiej między nami nie będzie, kocio nie będzie zapraszany

W końcu kocio nie jest bezdomniaczkiem, więc nie mogę mieć wyrzutów sumienia (a jednak mam, chyba kocio się dobrze u nas czuje, a może tylko przychodzi dla dziewczyn...sama nie wiem)
Kolejne "wspólne" śniadanie.
Tylko Kacper zostaje w kuchni i je razem z Rambuśkiem, dziewczyny zwiewają i dostają jedzenie w pokojach...
A tak wygląda śniadanie w wykonaniu Cudaczka:)
Najpierw opróżnię swój talerzyk

Potem miseczkę Kacpra

zjem wszystko



W tym czasie Kacper przełyka ślinę, ale to dobry kocio, podzieli się z małym, bo wie, że pańcia zaraz da nową porcję tylko dla niego...
Obiadki i kolacje dostają już oddzielnie, o różnych porach,
podobnie jak drugie śniadanka i podwieczorki






Kropka w takiej sytuacji siedziałaby już na suficie, a na jedzenie obraziłaby się do końca dnia...
Po swojej porcji żarełka Pan Pers udał się na zasłużony odpoczynek:)
Przeprosił się ze sztuczną serwetą...
Jednak stół w salonie to jest to, wygodny, dużo miejsca i taki mniętki


Przygotowanie do snu...

I drzemka...


Kacperek przesypia coraz więcej dnia, nie wiem czy to z powodu zimy, czy jego wieku...