Moher - główne danie obiadowe

.
Ja wcale nie jestem pieszczochem, nic a nic. Podejdź do mnie i miziaj, jak chcesz - łaskawie pomruczę (wewnętrznie). Właściwie, to człowiek nie jest mi potrzebny poza podaniem jedzenia, ułożeniem mojej poduszki na noc i obcinaniem pazurków. Siedzę przy nim i pilnuję, żeby przypadkiem nie zapomniał o karmieniu, tylko dlatego!Taa, przyjechali znajomi, nie było nas ponad 8 godzin. Po powrocie najpierw nakarmiłam koty. Potem dałam obiad ludziom - Moherowy wlazł na stół pod stojącą lampę i towarzyszył przy obiedzie. Zestawić się nie dał. Nie interesuje go prawie nigdy ludzkie jedzenie, nie kradnie, nie
żebrze, tylko leży spokojnie i mruży oczy z zadowolenia...
No właśnie, prawie nigdy go nie interesuje - chyba że trafi się
burypetit albo herbatniki Leibniza. Piec mi się nie chciało, więc dałam te nieszczęsne Leibnize i konfitury do tego. Konfitury olał, za to 3 osoby po kolei trzymały mu herbatnika, żeby mógł go zetrzeć językiem do przezroczystości

.
Trykot za to uwodził, przymilał się, właził na kolana i przyjaciele znów prawie że wyszli z razem z nim

. Kurczę, ten kot jest lepszy niż agent Tomek

. Wszyscy się przy nim rozmaślają
