» Pon mar 03, 2008 2:03
Dziękuję Wam bardzo.
Właśnie wróciłam z obchodu - z Pipinką. Pojechałam najpierw do niej - powitała mnie pod okienkiem, kulejąc. Ucieszyłam się. A potem zamarłam ze zgrozy. Krwawy strzęp w miejscu przedniej łapki. Nadaje się tylko do amputacji.
Na razie zamknęłam ją w łazience. Jest przerażona. Mimo że lubi być głaskana - sama wtedy bodzie i kręci się jak fryga - okropnie boi się brania na ręce. Zaledwie kilka razy udało mi się usadzić ją na chwilę na kolanach - zawsze się szybko wywijała, potwornie przerażona. Dziś nie inaczej, krzyczała ze strachu, gdy ją zabierałam, tylko osłabienie i ból nie pozwoliły jej się uwolnić. Na dodatek zza drzewa wypadł wtedy dość duży pies i doskoczył do nas. Myślę, ze to on mógł ją tak urządzić - bliższe oględziny łapki na to też wskazują, mimo że na pierwszy rzut oka wydaje się, że musiał po niej przejechać samochód. W dolnym przegubie łapki, od spodu, ma dwie wielkie dziury - stąd az do pazurów łapka wygląda jak uschnięta. Powyżej zadarta skóra do końca, żywe, napuchnięte i śmierdzące mięso. To mogło się stać 7 dni temu - bo wtedy Pipinka zniknęła. Wolę sobie nie wyobrażać, jak musiała cierpieć.
Muszę wrócić do kotów. Cały prowant zostawiłam pod okienkiem, tylko go przepakowawszy do foliowej torby, bym do szmacianej mogła zabrać Pipinkę. Opatrzyłam podrapaną rękę, nakarmiłam Kochasia, który czekał na mnie pod blokiem - i znowu w drogę.
Aż nie chce się wracać...
---