Karma karma karma

Do mojej siostry przybłąkał się pies na podwórko. Jeść dostał pić dostał, odejść nie ma zamiaru

Mały taki kundelek, włochaty na krzywych nóżkach.Siora przerażona bo ona ogólnie na zwierzętach się nie zna przesadnie,ja zabrałam się za produkcję poduszeczki coby piesełowi nie było zimno w zadek a szwagier dostał stanowcze polecenie znalezienia miejsca i wybudowania budy z szykanami

A Cosiek zadomowił się w garażu

Całą noc gdzieś się szwęda a rano wraca na ciepłe mleczko i puchę

Małż przerażony, pierwsze pytanie to on czy ona? drugie: Nie masz chyba zamiaru brać go do domu mam nadzieję? Odparłam,że naprawdę nie mam pojęcia czy kot czasem nie zechce zamieszkać z nami

I stąd moja serdeczna prośba dziewczynki kochane, reklamujcie bazarek gdzie się da... Ledwo udało mi się za pomocą racjonalnych argumentów namówić siostrę na sterylizację Tosi, a tu szykuje się kolejna tym razem psa. Zarówno siostra jak i szwagier przy pełnym poparciu mojej matuli są zdecydowanie przeciwni kastracji nowego domownika " Bo przecież to nie suka więc jaki w tym sens?" a ja jednak bym chciała.Znaczy chciałabym uzbierać kasę i wykastrować go za własne pieniądze. Wiem, to nie kot,nie jest bezdomny, nie jest chory ale...Ale zależy mi na tym, zwłaszcza,że ostatnio na wsi pojawia się coraz więcej samochodów, siostra ma nie ogrodzone podwórko a ja wiem,że za własne pieniądze tego nie zrobi, bo ma dwójkę dzieci i na dodatek w pierwszy dzień świąt ich okradli zatem wątpię czy w ogóle by pomyślała o bezpieczeństwie zwierzaka... Ale mimo wszystko proszę, reklamujcie gdzie się da. Kastracja piesła w znajomej klinice tam gdzie sterylizowałam Maszę i Artema i leczę wszystkie moje zwierzaki to koszt około 120 złotych. Wiadomo dojdzie jeszcze koszt odrobaczenia odpchlenia i szczepień ale to już myślę załatwi siostra we własnym zakresie...