Mario - przeczytałam, też przypomniałam sobie wszystko, poryczałam się... Ale ja jestem z kolei pewna na 250 % pewna, że wszystko musi być dobrze! Bo Amelka ma masę szczęścia w życiu! Wiem, że po tym co ta malutka przeżyła u progu swojego życia to brzmi jak kiepski żart - ale to co spotkało Amelkę po tej tragedii to było jedno pasmo szczęśliwych wydarzeń i natykania się przez nią na dobrych, kochających zwierzęta ludzi z wrażliwymi sercami.
Gdyby nie wytrwałość naszych wetek w ratowaniu tej garstki nieszczęścia, gdyby nie Kasia, która zabrała maleńką z lecznicy, a potem Ty - która zadzwoniłaś do mnie pierwszego dnia po opublikowaniu przeze mnie wątku adopcyjnego maleńkiej...

Trudno nie płakać, jak się to wspomina. Pamiętam to uczucie tak strasznie wyraźnie - jak zadzwoniłaś byłam u siostry w Elblągu, stałam na środku sklepu, w którym robiliśmy zakupy i nie mogłam uwierzyć w to, co słyszę w słuchawce. Że jest ktoś, kto chce Amelce dać dom na stałe, ktoś z doświadczeniem w opiece nad kotem z podobnym problemem, ktoś dla kogo rzeczy mnie przerastające nie są problemem....

Już wtedy pomyślałam, że Pan Bóg postawił na mojej drodze kolejnego niezwykłego człowieka - potem, gdy Cię poznałam tylko się w tym upewniłam. A teraz w ogóle jak wiesz jestem Twoją Zagorzałą Fanką!!!!!

(swoją drogą proponuję niniejszym utworzenie klubu ZFK!)
I myślę, że dzięki tym wszystkim cudownym ludziom Amelka nigdy nie straciła niesamowitej ufności i miłości do człowieka - co nieustannie nas, które pamiętamy jej potworną historię, zadziwia...
