Już się boję, ile będzie prania. Materac do wywalenia, wciąż zbieram na nowy i kicha - koty "przejadają". Pewnie za mało pracuję


Dziś sukces - Przylepa nie nasikała na łóżko. Albo antybiotyki i leki działają, albo nie ma już na czym - wszystkie koce, śpiwory, pościel w praniu.
Łączę się w bólu z wszystkimi zasikanymi świata. Co z tego, że człowiek się stara, pierze, myje i sprząta jak głupi. Nikt nie chce mieć woniejącego mieszkania.
Plan mam obcykany. Wymiana kuwety w łazience na większą (petmate z wysokim tyłem), muszę zmierzyć czy się żmieści w tej naszej klitce. Szkoda, że na wymiar nie robią. Tu centymetry robią różnicę. Pranie, pranie, urine off, woda z proszkiem, pranie, pranie. Wywalanie

Do tego ze dwie butelki wina, żeby przetrwać.
W życiu nie myślałam, że będę mieć dwa nerkowce, dwa sikające, i nie zliczę ile chorujących kotów.
Ale są. Trza zaradzać. A jak nie ma siły, wyżalać się, i dalej zbierać w garść.
Mam nadzieję, że choć jakąś ładną fotkę zrobię tym kochanym łobuzom.