czitka pisze:Zawsze to pocieszenie, jak komu gorzej bywało
Cały ubiegły rok , a może nawet poprzedni też, Czitusia wstawała równo 4.20
I domagała się wyjścia na ogród, robiąc takie e!e!e!
Żeby ona na nasz ogród, ona na ogród sąsiadki uprawiającej rabatki zrobić siuuuu i nie tylko
Sąsiadka dostawała szału. I powiedziała autorytarnie (imperatyw kategoryczny), że już dłużej nie wytrzyma, i że kot (bo ona to się zna na kotach) na mokre nie pójdzie
Więc moje poranki wyglądały tak:
4.20: Czitusia: e! e! e!
ja: poczekaj Cztusiu, pańcia już wstaje, zaraz wyjdziesz...
Pańcia wstawała w koszuli nocnej, a ciemno jeszcze było, wychodziła do ogrodu....i przez płot podlewała duuuuzy obszar grządek sąsiadki zataczając się ze zmęczenia, senności itd.
Gdy uznałam, że jest dostatecznie mokro, wracałam do domu i mówiłam: kochanie, możesz już sobie wyjść....
I tak dzień w dzień......
Bungo, musisz koniecznie wyjechać i się wyspać
