
Kwiatkow do zrzucania nie ma juz (bo wykonczylismy te co nas interesowaly) tam gdzie sie da wejsc to juz bylismy.
Nie bardzo jest o czym pisac.
No moze po cichu napisze jak wyleczylem Serwisa z burzowej histeri (tylko nie mowcie ze to napisalem bo siem obrazi)
Ostatnio przed burza ten histeryk siedzial pod drzwiami i wyl jak potepieniec. Nie pomogaly strania duzej - proby zabawy i myziania, nic nie dzialalo wracal jak bumerang pod drzwi i zawodzil

No to moje Biznesowe uszy juz nie mogly tego wytrzymac - podszedlem strzelilem mu z liscia w ucho


A pozniej obydwaj obserwowalismy juz spokojnie burze z parapetu
