A teraz opowiem co się dzisiaj działo a trochę się działo i nie jest to psikus pryma aprylisowy.
Dziś na 11 miałam wizytę u lekarza bo pani doktor kazała mi się pokazać za tydzień. Po 10 zaczęłam się szykować . Powoli się ubierałam , umyłam zęby i zrobiło mi się tak strasznie gorąco mimo , że na dworze temperatura wskazywała tylko + 5*C a miałam otwarte okno. Poszłam zmierzyć ciśnienie i tu

szczęka mi opadła bo miałam 182/99 i puls 113. Wzięłam Captopril pod język , odczekałam 15 min i zmierzyłam znów. Trochę spadło ale nie za dużo bo miałam 171/94 puls 109. Poszłam do przychodni i musiałam trochę poczekać bo w gabinecie był jeden pacjent a czekał kolejny który wracał z EKG. Do gabinetu weszłam dopiero o 11,20 . Wszystko szło dobrze . Powiedziałam jak się miewa moja rana i wspomniałam o ciśnieniu. Pani doktor chciała zobaczyć ranę więc pokazałam. Obejrzała twierdząc , że owszem lepiej to wygląda i zmierzyła mi ciśnienie. znów nie było rewelacyjne bo 170/90 i puls ponad 100. Dała mi zlecenie na EKG i Captopril pod język. Poszłam na badanie a po EKG znów czekałam pod gabinetem. Stały pod nim dwie kobiety. W gabinecie był pacjent a gdy wyszedł chciałam wejść mówiąc , że już wcześniej byłam ale pani doktor zleciła mi EKG i mam już wynik . Stara raszpla niemal staranowała mnie przy tych drzwiach bo ona teraz wchodzi. Znów podniosła mi ciśnienie ale pomyślałam kit jej w oko poczekam. Po paru minutach wyszła zostawiając wszystkie swoje bambetle. Mówię do niej , że paltocik zostawiła a ona do mnie , że ona zaraz wraca tylko na EKG idzie. Popatrzyłam na nią i mówię - nie proszę pani teraz to ja wchodzę a pani sobie poczeka pod drzwiami. Strzeliła focha ale miałam to gdzieś i weszłam do gabinetu. Pani doktor obejrzała wynik i na szczęście okazało się ok. Skonsultowała się z innym lekarzem i zaleciła mi zwiększyć jeden z leków który już biorę . Zmierzyła mi też ciśnienie i na szczęście spadło na 140/80 choć puls nadal miałam 100. Na nogę dostałam kolejne zwolnienie i do 14 kwietnia siedzę w domu.
Po lekarzu poszłam do mamy na obiad . Niepokoiła się , że tak długo mnie nie ma bo jak poszłam na 11 to wróciłam koło 13.
Napisałam do kierowniczki , że mam L4 do 14 kwietnia na co odpisała żebym się kurowała i jak najszybciej wracało bo oni zginą beze mnie zwłaszcza , że właśnie dziś mieli audyt który na pewno dobrze nie wyszedł.