Hej Dziewczyny

Właśnie wróciłam. Ludzka wetka była bardzo miła, piękna i elegancka - pani w wieku ok 45 lat. Stwierdziła, że mam ropne zapalenie gardła, obłożone migdałki ropą i wszystko generalnie wygląda źle. ale dziś czuje się dobrze, bo w nocy już nie wytrzymałam i poszłam po pół suchej bułki i zjadłam ją po ciemku w łóżku zapijając gorącą herbatą.

Przepchało mi to gardło i zasnęłam bez problemu, a dziś mi lepiej

Dostałam antybiotyk i płukankę. Rachunek w aptece - 7 zł, aż spytałam dwa razy!
Dostałam l4 i dobrze, bo już taki haracz płacę w zusie, że chętnie skorzystam po 4 latach ze swoich praw

Byłam też u mojej wetki odebrać książeczki i pokazać wyniki - wetka powiedziała, że dziewczyny mają super wyniki obie i dała syrop na odporność - cena 65 zł. Kuracja ma trwać 3 miesiące a ten syrop starczy mi na niecały miesiąc - więc w ładne koszty wpędziły mnie te dwa koty - 160+160+65 zł. Ale koniec z tym, postanowiłam z nimi konkurować i zadbać w końcu i o siebie. Też chcę być taka piękna jak moje pannice

Pytałam wetkę o szczepienia, skoro mają obniżoną odporność to czy to wina braku szczepień. Kitusia miała 4 lata temu szczepienie, a MArysia wcale odkąd u mnie jest. Wetka powiedziała, że w tym wieku nie szczepimy już Kitusi. Że szczepienie może jej nawet zaszkodzić, bo obniży odporność i coś podłapie. Także Kitusia ma odporność na choroby wirusowe i więcej nie będzie szczepiona. A MArysia też nie miała być, ale powiedziałam, że nie wiem czy miała jakiekolwiek szczepienie (ale chyba miała, bo nic nie złapała na dworze) będzie miała za parę miesięcy szczepienie jedno i też na tym koniec.
Wetka mówi, że to bzdura, że trzeba szczepić koty co roku te niewychodzące i starsze.
Do tego pokazała mi testy na białaczkę i te inne choroby, które dla mnie zachowała. Pokazała z ulotką, że wszystko się zgadza i koty nie maja żadnych takich chorób.
Bardzo lubię tą wetkę, serio, ona jest taka mądra

Powiedziałam jej, że moim kotom spodobał sie spacer i co ona myśli, żeby czasem wziąć koty na słońce na ławkę i posiedzieć tam z nimi, czy na spacer je zanieść - ZANIEŚĆ! powiedziała, że to super pomysł i śmiała się, że tak im się spodobało. Oczywiście jak mnie weźmie na spacer z kotami to będą wyłącznie noszone. Nie będą dotykały czystymi łapkami brudnej podłogi, chyba że to będzie koc. Albo na wycieczkę do mamy je wezmę niedługo. Wetka mówi, że to fajny pomysł, że będą miały rozrywkę.
Poszłam potem do sklepu i było świeże mięso i powiedziałam takiej jednej sprzedawczyni, że chcę jedną małą pierś z kurczaka. Jak ja nie cierpię tej baby. Przychodzę do domu, a w torbie pół kurczaka. Dałam trochę kotom to powąchały i Marysia zjadła kęs a Kitek nic. Podzieliłam to i do zamrażarki. I mam pół zamrażalki mięsa, a nie ma kto to jeść. Wołowina i pierś z kurczaka - takie rarytasy, a księżniczki wybrzydzają. Ta baba wszystko mi tak upycha. Np chciałam 20 dag sera to wcisła mi 35. I tak ze wszystkim - kupujesz 2 kg ziemniaków, dostajesz 3. Ale za to towar nie leży im w sklepie :/
Ale dziś przepiękna pogoda - za to kocham wiosnę

Grzech w domu siedzieć
