» Pt lip 24, 2015 22:53
Re: Gustaw i Orbis i Florencja, czyli Ragilian. Dodałam zdję
W życiu jest tak dużo bólu, cierpienia, niezrozumienia, złości i nienawiści także, że musimy żyć we wzajemnej życzliwości. Żyjemy tak krótko, przelotnie, na tej małej Ziemi, że jedyne, co nam pozostało, to miłość. Nie znaczy to, że uważam, że wszystko da się tolerować i zawsze należy się uśmiechać. Nie myślę tak. Wiem jednak, że każdą uwagę, nawet najbardziej nieprzyjemną można przekazać w sposób delikatny, w trosce o dobro drugiej osoby. Tylko i wyłącznie wtedy konkretna informacja zawarta w takiej uwadze ma szanse dotrzeć do świadomości osoby krytykowanej. W innym wypadku, jedyną reakcją, jaką wywoła jest poczucie zagrożenia atakiem z czyjejś strony i chęć obrony siebie. Informacja umyka. Tak działamy...
Pisałyśmy tu o babciach, pochodzeniu, wspomnieniach. Chciałabym Wam opowiedzieć historię o mojej babci. Z kotami nie ma to nic wspólnego, dotyczy wyłącznie ludzi. To drastyczna opowieść, więc jeśli ktoś ma słabe nerwy, to niech tego przed spaniem nie czyta.
Miałam tylko jedną babcię, drugiej nie dane mi było poznać, bo mama samotnie mnie wychowywała. Ojciec nas opuścił. Otóż moja babcia Janina urodziła się w 1928 roku, w Radziłowie, małym miasteczku na Podlasiu. Tam też spędziła całe dzieciństwo, tam chodziła do szkoły, a potem przetrwała wojnę. W Radziłowie mieszkali katolicy i żydzi. Dzieci razem się uczyły i bawiły, ale czasem także się kłóciły. Jak to dzieci. Zdarzało się, że żydowski chłopiec przywalił katolickiemu kamieniem w głowę, albo odwrotnie: katolickie dziecko zlało żydowskie. Wtedy ojciec ofiary szedł na skargę do ojca winowajcy i wracał do domu. Winny bójki dostawał lanie pasem w tyłek i sytuacja się normowała. Aż do następnej kłótni. Zdarzyło się, że łobuzy łapali młode wrony w żydowskie święto i wrzucili je przez okno do wypełnionej bożnicy. Dzieci, jak świat światem, zawsze coś wymyślają, żeby ich rodzice mieli się czego wstydzić przez długie lata. Moja babcia była grzeczną dziewczynką i ani się z nikim nie biła, ani nie łobuzowała, bo i nie wypadało. Pas dziadka tkwił spokojnie w spodniach i nie było potrzeby, żeby go stamtąd w wiadomym celu wyciągać. Dorośli żydzi i katolicy nie zapraszali się na wspólne przyjęcia, ze względu na prawo mojżeszowe, które wymagało koszerności potraw. Bywały co prawda wspólne pikniki na cześć żołnierzy legionistów z pierwszej wojny światowej, ale zaprzestano ich, zanim stały się zwyczajem. Na tamtych terenach, we dworze w Drozdowie koło Łomży zamieszkał nasz bohater narodowy Roman Dmowski. To wielka postać, znamienny polityk i dyplomata, w dużej mierze także dzięki jego staraniom Rzeczpospolita odzyskała niepodległość. Toteż cieszył się szacunkiem i posłuchem na Podlasiu. Niestety Dmowski, oprócz wielu niewątpliwych zalet, miał także wady. Był zadeklarowanym antysemitą i głośno o tym mówił. A to, co on mówił drukowały kościelne gazety. Kościół także zachęcał do antyżydowskich wystąpień, zerwania wszelkich kontaktów między społecznościami katolików i żydów, nie korzystania z żydowskich sklepów i wszelkich, świadczonych przez nich usług. Ludzie na wsi wiedzą, że księdza słuchać należy, a kościelne gazety piszą wyłącznie prawdę objawioną. Więc stosunki między katolikami i żydami bywały coraz częściej i bardziej napięte, chociaż do ich sklepów nadal chadzano, bo było tam znacznie taniej. Żydzi, ze swojej strony, także gojami pogardzali, asymilowali się, ale także gojów się bali. Jak moja babcia miała pięć lat doszło do pierwszego w Radziłowie pogromu Żydów. W dzień targowy powywracano żydowskie stragany, wybito kilka szyb w sklepach, kilka osób zginęło, kilka trafiło do więzienia. Motor nienawiści ruszył i rozpędzał się coraz bardziej. Przyszła wojna. Najpierw do Radziłowa wkroczyli Niemcy, potem Rosjanie, a potem, czyli od 1941 roku, znów Niemcy. Pod rosyjską okupacją grupę co bogatszych mężczyzn, zamknięto w więzieniu w Czerwonym Borze za Łomżą. W tym czasie ich całe rodziny wywieziono na Sybir, skąd większość już nie wróciła. Podejrzenie o wytypowanie nazwisk do wywózki padło na miejscowych komunistów. Winą obarczono wyłącznie żydów, mimo, że w Radziłowie żydowskich komunistów było tyle samo, co katolickich. Ciężko się żyło ludziom pod ruską okupacją, bo był to naród dziki i chętnie palący oraz mordujący. Potem spowrotem weszli Niemcy, a Rosjanie uciekli lub trafili do obozów jenieckich, gdzie umierali z głodu. Babcia mówiła, że widziała taki obóz. Ludzie rzucali się na surowe ziemniaki, które jej ojciec przerzucił przez kolczaste druty. Wraz z wejściem Niemców więźniowie komunistów zostali wypuszczeni z więzień i odkryli, że nie mają do kogo wracać, bo ich rodzin już nie ma. W Radziłowie był niewielki niemiecki posterunek. Polakom udało się dobrać do gorzelni w pobliskim Słuczu. Niechęć do żydów narastała. Pozamykano im sklepy, zabrano krowy, napadano po nocach w domach. Wszelka przemoc wobec żydów była bezkarna. Zdarzały się gwałty i pojedyncze morderstwa. 7 lipca 1941 roku grupa mężczyzn, podobno największych łajdaków w miasteczku, wypędziła żydowskie rodziny na rynek, potem do stodoły na skraju miasteczka. Matka zabroniła mojej babci wychodzić z domu, ale ona widziała przez okno, jak szły jej koleżanki z klasy z rodzinami, pędzone kijami przez miejscowych młodzieńców. Mieli sąsiada żyda Kalmana ( lub Kolmana), dobrego i uczciwego człowieka, któremu wcześnie umarła żona, i który bardzo ciężko pracował, żeby wychować trzech synów. Babcia widziała, jak wypędzano go z domu, jak szedł, czerwony na twarzy, ze swoimi dorosłymi już synami, na śmierć. Oczywiście wtedy nie wiedziała, że oni zginą. Myślała, że to kolejna szykana, po której wrócą zbici do domu. Moja babcia widziała ogień i dym i słyszała ogłuszający krzyk tych ludzi, zamkniętych w płonącej stodole. Podobno strasznie śmierdziało, a potem zaczęło śmierdzieć jeszcze bardziej, bo to był gorący lipiec i ciała szybko zaczęły się rozkładać. Mieszkania i wszelki dobytek pozostały po zamordowanych, natychmiast zajęli katolicy, kłócąc się między sobą o to kto, co weźmie. Siostra babci, ciotka Jadzia, przyniosła z żydowskiego domu szmatki, z których chciała uszyć sukienki dla swojej lalki i wtedy pas pradziadka poszedł w ruch. Babcia mówiła, że jej ojciec był wtedy na polu. Nikt go nie oskarżał o udział w zbrodni. Ale do moich czasów dożyło kilku morderców. Pamiętam kowala: chudy, jak wiór, z ciemnymi włosami, chłop w waciaku. Jeździliśmy do niego podkuć naszą gniadą kobyłę. Dziwiłam się, dlaczego morderca normalnie wygląda. Miałam wtedy z siedem lat. Pamiętam też innego mordercę, z czerwonego domu na rogu, blisko cmentarza. Zostawiałam tam rower. Mój brat chciał się żenić z jego wnuczką, ale nic z tego nie wyszło. Znałam panią, którą katolik ocalił od niechybnej zguby, żeniąc się z nią, a potem ukrywając. Mieszkała w drewnianym domu przy młynie, w pobliżu przystanku autobusowego. Często chorowałam i jak mama wiozła mnie do lekarza, albo szpitala, a autobus nie przyjechał, albo się w ogóle nie zatrzymał, to czekałyśmy tam na następny autobus. To była przemiła osoba. Nie widziała, mimo wielkich okularów. Dawała mi cukierki.
Taka spokojna wieś... Prości, bardzo ciężko pracujący ludzie, zazwyczaj przeważnie życzliwi. To nienawiść wyzwoliła w nich tak nieprzebrane pokłady okrucieństwa. Te kobiety, te dzieci, mężczyźni - ich cierpienie jest nie do ogarnięcia. Ziemia, na której stało się coś tak potwornego, musi być przeklęta. Byłam chrzczona w tym samym kościele, co tamci mordercy, a moi dziadkowie spoczywają z nimi na tym samym cmentarzu. Cmentarz żydowski został całkowicie zniszczony. Podobno zrobiono tam żwirownię i ludzie się śmieli, że ktoś żydami tynkuje dom. Kamienie nagrobne przerabiano na taczalniki do ostrzenia kos. Potem na tą żwirownię miejscowi ludzie wyrzucali śmieci... Ofiary mordu pozostały tam, gdzie zginęły. Bez tam rośnie, w krzakach widać kamienie, po tamtej spalonej stodole. Ciała pogrzebane są z pewnością płytko. Nikt nie naruszał grobu. Przy drodze stoi tablica pamiątkowa, z wypisanym kłamstwem, że radziłowskich żydów zamordowali Niemcy.
Mam ogromne poczucie winy w stosunku do wszystkich żydów i ogromnie mnie boli, że oni postępują dzisiaj z Palestyńczykami podobnie, jak kiedyś postępowano z nimi.
Ostatnio edytowano Sob lip 25, 2015 6:55 przez
lilianaj, łącznie edytowano 2 razy