A co więcej



Popracuję nad tym - skoro bywa na moim wątku .

.
.
.
Kochane dziewczyny !
Borys naprawdę zmienił się jak babcię kocham

Badany profilaktycznie był , no ale dzięki sugestiom waszym, oraz precyzyjnej Olat zostanie dodatkowo
przebadany, według wskazówek - tejże o tarczycy szczególnie.
Jeśli nie będzie to TO , pozostaje mi nie tylko "nomen omen"

"Omen" .
I wyżej wymienione egzorcyzmy.

Isabell36 - w razie czego numer do egzorcysty

Wiecie co - ponieważ w sumie od urodzenia objawy mam podobne do obecnej postawy Borysa - sama się
przebadam w tym kierunku.
Znaczy tarczyca lub opętanie.
Poważnie mówię , żadne tam śmichy chichy.
W razie czego, po badaniach tarczycy poddamy się egzorcyzmom : Ja i Borys.




Gdyby powyższe nie pomogło , trzeba będzie rozważyć zakup wysoce ekspresyjnego, "upiordliwego" syjama - i/lub
adopcję wysoce "upiordliwego" dewianta

Jest wiele "ale "...
Tylko kto z takim kotem oprócz Borysa wydoli ?

No i wtedy chałupa większa mi byłaby potrzebna.

I czy to moralne brać kota w celach molestowania oraz mobbingu na rezydencie ?

Wiecie ... no bo na przykład : "przy prezydencie jakiegokolwiek państwa" dylemat ten by mi odpadł.

Nie - na razie stanowczo odrzucam kuszące propozycje "trzeciego".
Borys ... o tak jemu by się należało , ale Yoko .


Mraaaau - Ludzieee Pooomocy - Yoko miauczy .

Ja się nie zgadzam na kolejnego fiśniętego kota w domu. Ludzia zresztą też !
Ja jestę mądrą , zrównoważoną kocią damą.
Ja swoje przeżyłam i się jeszcze nie pozbierałam.
Ja ciągle choruję- tak Monika mówi.

Mówi mi też, że nie może mię zaszczepić bo ciągle coś wychodzi.
Daje mi mnóstwo pafskudnych rzeczy , strzykawką do pysia i taką... francowatą podawajką tabletek, też do pysia.

Nie lubię łykać tych śfiństw

Łapią mnie, a potem mnie TŻ Moniki "lula"

buja - nawet mię się podobie) - a po podaniu "do pysia" śfiństfa i
przy równoczesnym "lulaniu", Monika mię głaszcze po przełyku.
No to ja gupjeję i połykam te śfinśtwa.

Ja wytrzymuję moich ludzi z tem molestowaniem, ale nerwy mam zszarpane i jeszcze tego
fiśniętego Borysa wytrzymuję - no ale to już szczyty są.
Himaleje kocie mówię wam !!! - nie chodzi mię bynajmniej o rasę himalajskich kotuf .
Szczyt szczytów to jest proszę was.
Co do szczepień o co chodzi ? Ja się zapytowywuję :
czy ja jestem róża wysokopienna aby mię szczepiać ?

O co chodzi w tym domu ? I czy to nie fajne , że się tak martwią , że nie pozwalają mię kłuć ?
Lubiem tych wetryniaszy co mię nie pozwalają kłuć.

Mam zatem wszystkich moich obecnych domofników
po kokardki - choć dobrze karmią w sumie , całuśni są ponad kocią miarę , no
ale zbyt mnie molestują do zabaw i tego...
no... leczenia, czyli dręczenia według mnie.

Ja się spakuję i wyprowadzę gdy przybędzie następny przygłup f tem domu.
No... być może co innego to... taki któś:
dostojny, przystojny, srófnowarzony, mądry i nie fiśnięty z tej mądrości

mi nie fmusza tabletek i daje się wyspać - to mogę rozważyć.
Aaaa i żeby mię oddawał cześć i nie zmuszał do pacania po pustem łbie.
To rozważę !
Tylko nie mam wagi do tego rozważania.

No ale póki co to APSOLÓTNIE NIIIIEEEE !!!!