Właśnie wróciłam z Timorką od weta. Ruda zaczęła co jakiś czas jakby pokasływać. Ponadto przestała przesiadywać na balkonie chociaż znacznie się ociepliło. Poza tym apetyt jej dopisuje, dokazuje, wymusza, ale śpi na parapetach lub w drapakach. To do niej nie podobne. Przyszła tez pora na kolejne kontrolne RTG płuc koteczki.
Wet nie mógł jej dobrze osłuchać, bo bardzo głośno mruczała (chyba jednak stres). W końcu na moment zatkał jej palcem nosek – pomogło

Ale potem to się zaczęło

Zeszliśmy do pracowni na RTG. Dostałam ochronny (ciężki jak czort) fartuch i zadanie do wykonania – trzymać koteczka tak, aby się w czasie zdjęcia nie poruszyła. Łatwo powiedzieć, trudniej wykonać. Timorka już miała dość, wyrywała się z rąk – tego trzymania było już dla rudej @ za długo …. Postawiłam ją na szafce i na chwilę zainteresowała się półkami obok i tym co wisiało na ścianie. Potem weszłyśmy, aby zrobić RTG, ale Timorka wcale nie miała ochoty się położyć, ona w ogóle nie lubi gdy jej się coś każe. Wet musiał związać jej tylne łapki, a ja miałam trzymać przednie

Jak się rozdarła, to aż lekarz się zdziwił, że umie tak głośno. Ale najważniejsze, że przytrzymałam szarpiącego się i próbującego mnie ugryźć koteczka

Zdjęcie się udało.
Wynik – nie jest ani gorzej ani lepiej – jest …. inaczej. Jakieś tam zmiany w płucach, które były wcześniej są, ale w innym miejscu

Dostała na razie jeden zastrzyk (działający tydzień), potem mam się z nią pokazać i wet zobaczy co podanie leku zmieniło i czy w ogóle coś zmieniło. Moje zadanie to obserwacja Timorki – mam nadzieję, że nie będzie pokasływać.
Oto odpoczywająca po stresującej wizycie u weta Timorka

