Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy
Agor-ia pisze:Ubranko po sterylce mozna u weta kupic.
Przy cieciu bocznym nie jest ono niezbedne - Saya nie miala- ale na wszelki mozna wziac, gdyby kotka sie zaczela bardziej interesowac ranka.
Ja mialam antybiotyki i srodki przeciwbolowe w cenie sterylki, wlacznie z druga dawka.
cypisek pisze:Pozdrawiam ciepło.
jasdor pisze:No to jest nas więcejTych byczych
izka53 pisze:A moja łajza czekała za mną aż wrócę z pracy pod samochodem, bo mocno padało. Wlazła do domu, trochę pojadła - to już taki rytuał, jak wracam, to muszę coś dać. Siadłam do kompa, otworzyłam okno , bo na dworze przyjemnie po trzech gigantycznych ulewach, a w domu duszno, no to jak otworzyłam okno, to ruda od razu hyc- z powrotem na ogród.
A potem brudna i mokra będzie się pchać do łóżka![]()
Mnie sterylka kosztowała baaardzo dużo, bo to właściwie była cesarka ze sterylką, plus długie leczenie antybiotykami / zawartośc macicy była półpłynna /. Całą kuracja to było prawie 500 zł.
Qrczę, nie pamiętam, gdzie mam Misiowe ubranko, gustowne, zielone, Misia wtedy mała była, miała niecały rok, ważyła 3 kg. Jeśli w weekend znajdę, to dam znać.
Z tego co wiem, narkoza najbardziej obciąża serduszko, na wątrobę ma mniejszy wpływ, bardziej na nerki.
Miśka na następny dzień szalała jak 100% zdrowy kot, ja dostałam op...... od weta. przyklapła trochę na trzeci i czwarty, jak p/bólowe przestały działać.
Jej rana była bardzo duża, przez cały brzuszek, w ubranku chodziła przez ponad tydzień, do wyciągnięcia szwów, bo bardzo się nimi interesowała. Szybko się przyzwyczaiła i tylko ja, biedna, musiałam za nią ganiac po podwórku, żeby gdzieś nie uciekła.
Vailet, nie czekaj, ciachaj Bejbi jak najszybciej, jej organizm będzie miał jeden problem z głowy.jasdor pisze:No to jest nas więcejTych byczych
Tiaaa, dodam jeszcze, ze czasem w pracy w ciągu ośmiu godz przenosze 2-3 tony, do tego żrę jak koń, od dziecka nie toleruję słodyczy, palę, jak mała elektrownia i też się łudzę, że przytyje
Pozdrawiam grubych inaczej
izka53 pisze:Powiem Ci tak - sepsę można dostać zawsze, to zalezy od naszego organizmu, nie zawsze niska odpornośc na nią skazuje.
Widziałam mężczyznę z zapaleniem opon mózgowych, wyszedł z ostrego stadium choroby, młody, silny, ogólnie zdrowy. Żona przyniosła mu niedzielny obiad , zjadł, pożartowali, poszła do domu, a on zaczął narzekać na ból głowy. To było ok 12 30. Po godzinie zaczęły występowac objawy sepsy, mapa na skórze, krwawienia, a o 15 30 nie żył. To było w szpitalu, cały czas antybiotyki, w momencie wystąpienia objawów, IOM.
Po prostu - co nam jest pisanie , to nas nie minie.
Jelita Bejbi są zakażone od środka, w otrzewnej bakterii nie ma , a sterylka nie ingeruje przecież w jelita.
akasheni pisze:Przede wszystkim pozdrawiam dzielną kiciunię i jej Dużajakoś tak się złożyło, że przez pół popołudnia czytałam wątek i choć nie jestem aktywna na forum (bo zwykle kończy się na czytaniu, a to i dlatego, że jakoś mnie miau nie lubi i ciągle wylogowuje) to postanowiłam się spróbować się odezwać. Przede wszystkim ogromny szacunek za tyle troski o kicię, bo nie każdy miał by tyle siły do walki o zdrowie zwierzaka... Sama mam trzy kociambry, szczęśliwie zdrowe, ale właśnie tym bardziej sama pewnie bym nie wiedziała co zrobić, gdyby dopadło je poważne choróbsko, bo niestety na miejscu specjalistów mam raczej "od siedmiu boleści"... ale ja nie o tym.
Niestety nie znam się na chorobach jelit u kotów, tyle tylko, że tri często są o generalniewiele bardziej ważliwe na różne paskudztwa...
Chciałam napisać o doświadczeniach ze sterylizacji. Jedną kotkę sterylizowałam jako dorosłą, 4-letnią, w tradycyjny sposób. Przeszła to dosyć kiepsko, szew na brzuchu całkiem spory, miałam obawy czy nie dojdzie do zakażenia, zerwania szwów albo przepukliny. W dodatku mapłkę odebrałam niedobudzoną, noc nieprzespana, nie byłam w stanie utrzymać na niej żadnego ubranka ochronnego, ganianie półprzytomnego kota, który nie wie co się z nim dzieje i jest w stanie wskoczyć na każdą wysokość, byle tylko się ukryć... Aż pukałam się w głowę, co ja zafundowałam swojemu kotu. Chociaż wiedziałam, że to konieczne, rujki stawały się coraz cięższe i częstsze, co może doprowadzić do ropomacicza. Niestety, kiedy pytałam się wetów o sterylizację boczną to wywalali na mnie oczy. Jasne, najprościej dla nich rozciąć pół kota, ehhh.
Ponad rok temu dołączył do rodziny dwupak ze schroniska (obie dziewuchy, wtedy około półroczne) z Łodzi. Tak się złożyło, że trafiły tam z fabryki Boscha tylko na sterylizację i miały wrócić, ale akurat napatoczyliśmy się ja z TŻDziewczyny były dzień po sterylizacji bocznej. I tu porównanie: ranki ze szwami na boczkach ok. 1,5 cm, zupełnie sie nimi nie przejmowały, niepotrzebne kołnierze, ubranka itp., apetyt bez problemu, kuwetkowanie także, zupełnie jakby nie było żadnej operacji! Fakt faktem, że nie byłam przy etapie wybudzania, ale nigdy więcej nie zdecyduję się na sterylizację brzuszną, nawet jeśli koszty zabiegu będą nieco wyższe.
Pojęcia nie mam jak to będzie wyglądało u Bejbi z jej zdrówkiem, ale jeśli będzie to tylko kwestia weta, polecam szukać takiego, który potrafi wykonać sterylizację boczną całkowitą (bo to właśnie trudniejsze- przez małą dziurkę wyciąć wszystko co trzeba).
Pozdrawiam serdecznie i... mam pytanko na priv...
Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 110 gości