» Czw lut 21, 2008 17:21
Przez cały dzień próbowałem przypomnieć sobie, do kogo należał.
W mojej głowie przesuwały się mgliste obrazy, z mroku wyłaniały się niewyraźne twarze, a mieszkańcy piwnicy wylegiwali się przed okienkiem w promieniach bladego wiosennego słońca.
Głos odezwał się jeszcze parę razu, ale dalej nie mogłem przypomnieć sobie do kogo należał.
Gdy za oknem poszarzało inwalidzi jeden po drugim powrócili do piwnicy. Zeskoczyłem na podłogę i przywitałem się z każdym z osobna.
- Kim jest Marianna? – zapytałem.
Największy, którego uszy były postrzępione, a pysk pokryty bliznami powiedział :
- Marianna to anioł.
Trochę mnie to zdziwiło, bo wiedziałem o aniołach sporo – że mają wielkie, białe skrzydła, że chodzą w długich niebieskich albo różowych sukienkach i opiekują się grzecznymi dziećmi.
Tego wszystkiego dowiedziałem się, kiedy starsza pani czytała chłopcu niedużą książeczkę oprawioną w biały papier w różyczki. Ale w książeczce nie było nic o tym, że anioły mieszkają w starych domach na skraju miasta i zajmują się kocimi kalekami…
Pomyślałem, że musiało mu się cos pokręcić i taktownie nie pisnąłem ani słowa.
- Marianna przywróciła nas do życia – rzekł drugi.
- Marianna razem z nami umierała z głodu – dodał trzeci.
- Marianna nas ogrzała…
- Marianna wszystkich nas zmieściła w swoim sercu.
Marianna, Marianna, szeptały ciche głosy i nawet nie zauważyłem kiedy pojawiła się wśród nas.
Najpierw zobaczyłem czubki zniszczonych butów, potem czarne pończochy i skraj spódnicy.
A potem powoli podniosłem głowę.
- Witaj – powiedziała głosem, od którego zakręciło mi się w głowie.
Mieszkańcy piwnicy zgromadzili się wokół nas.
- Przypominasz mi… - zaczęła, ale urwała i przetarła oczy.
Pochyliła się nade mną i poprawiła przekrzywioną, czerwoną wstążkę.
- Wyglądasz zupełnie, jak… Niemożliwe… On przecież był z gliny…
Wzięła mnie na ręce i spojrzałem jej w oczy.
Na ich dnie zobaczyłem wnętrze chaty, pachnącej ziołami.
„A w lesie żyją krasnale – zadźwięczał znajomy głos. – Mają domy pod grzybami i zielone kubraczki. Kryją się przed ludźmi, bo jak człowiek złapie krasnala, to krasnal musi dla niego pracować siedem lat…”
Moje serce gwałtownie zabiło.
- Iwonko! – zawołała wnuczka zielarki. – Przynieś miseczki!
Aż zadrżałem z ciekawości, gdy na schodach rozległy się lekkie, trochę niepewne kroki.
Wyciągnąłem szyję.
W drzwiach do piwnicy stanęła mała dziewczynka. W obu rękach mocno ściskała blaszaną miskę.
- Kto to jest ? – zapytała wskazując na mnie palcem.
- To jest Bardzo Dziwny Kot – powiedziała Marianna.
Dziewczynka przykucnęła obok i uśmiechnęła się. Wyciągnęła rękę, a ja otarłem się o nią policzkiem.
- Pysie ma – zaśmiała się dziewczynka.
- Ma – powiedziała Marianna i nałożyła na miseczkę porcję kaszy z okrawkami mięsa.
Kiedy skończyłem jeść, Marianna wzięła mnie znów na ręce i posadziła na drewnianym regale.
Mimo woli wyprostowałem się i zawinąłem ogon wokół łap.
- Niemożliwe… - szepnęła Marianna. – Albo śnię, albo oszalałam… To ty, to musisz być ty!
- Kto to jest mamo? – zapytała mała dziewczynka. – Kto to jest ?
Marianna wzięła ją na ręce i podniosła na wysokość moich oczu.
- To niemożliwe, a jednak… - powtórzyła Marianna, zdjęła mnie z półki i zaniosła na górę, do domu. – Zaraz wszystko ci opowiem…
- Oni znają tą historię – powiedziała dziewczynka spoglądając na mieszkańców piwnicy, po czym dodała – Powiedzieli mi.
Kiedy weszliśmy do kuchni z radością rozpoznałem kilka sprzętów ze starego domu – młynek do mielenia ziół, mosiężny moździerz, ciężkie drewniane krzesło i emaliowany dzbanek do kawy.
- To było bardzo dawno temu – zaczęła Marianna, a córka oparła jej głowę na ramieniu.
Zapatrzyłem się w czerwone oko pieca, a przez uchylone drzwi, jeden za drugim do kuchni wsunęli się mieszkańcy piwnicy.
- …kiedy wróciłyśmy do domu – zakończyła Marianna – długo szukałam mojego kota. Babcia, aby mnie pocieszyć powiedziała, że kot poszedł poszukać nowego domu, bo pomyślał, że już nigdy nie wrócimy. Niewiele to pomogło, bo nocami śniło mi się, jak wędruje ciemnym lasem, zupełnie sam…
Przed moimi oczyma przesunął się obraz mrocznego lasu, powróciła groza nocy, którą razem z chłopcem spędziliśmy na drzewie.
A potem pomyślałem o chacie zielarki.
- On chce zobaczyć dom – powiedziała dziewczynka, zupełnie jakby czytała w moich myślach.
Marianna pogłaskała córkę po głowie.
- Dobrze – powiedziała. – Jutro pojedziemy do domu.
Poczułem jak moje serce zadrżało.
Do domu… Oczyma wyobraźni zobaczyłem brzozowy zagajnik, kamienne schodki i wieżę kościoła wyłaniającą się zza drzew. Pomyślałem o werandzie, o zapachu fajkowego dymu, i o tym, że nauczyciel jest już ze swoimi bliskimi, szczęśliwy i spokojny.
Przyszło mi do głowy, że chłopiec musi być już całkiem duży, a Karolina…
I tak, pełen nadziei, wyskoczyłem na brązowy, wygrzany piec…
A do snu ukołysała mnie dziwna pieśń, którą mruczały kalekie koty :
„ Mariannę przed złem wszelkim chroń
Aniele, szczęścia stróżu,
I nad nią trzymaj swoją dłoń
I daj jej siły dużo…
Aniele z nieba
W chłodną noc
Otul skrzydłami swymi
Mariannę, co aniołem jest
Żyjącym tu, na ziemi.
I Ty, nasz Boże,
Który masz
Zielone , kocie oczy,
Przykaż – niech anioł trzyma straż
W jej domu w dzień i w nocy… ”
Sennymi oczyma spojrzałem na kobietę kołyszącą w ramionach małą dziewczynkę, a cień szala okrywającego jej ramiona ułożył się w ogromne skrzydła… ”

EVIVA L`ARTE - czyli premiera nowej książki ! Ogryzek i przyjaciele w formie drukowanej !!!