W sobotę pojechałam z Tymkiem do Fizjovetu na umówione czyszczenie zębów.
I krew mnie zalała ...
Zabieg był umówiony kilka dni wcześniej, obie wetki kota znają, ja ściągnęłam koleżankę, bo w sobotę wiało a do weta daleko i ...
W gabinecie kolejka, psy , koty, szczury, inna wetka, jakaś stażystka, w dodatku wmawia mi, że zabieg odwołany, potem jednak decyduje się na czyszczenie zębów. W trakcie wychodzi, że jeden ząb ma odsłoniętą szyjkę i dziurę, ale ona go teraz nie usunie, bo jest sama i nie ma takich umiejętności, dwa inne zęby się chwieją....
Szlag mnie trafił, kot ma jakieś 8-9 lat, nie chcę mu za często podawać znieczulenia a będę musiała, bo trzeba usunąć tamte zęby. Tymek dopiero wczoraj wieczorem jakoś zaczął funkcjonować, długo był nieprzytomny, potem haftował.
Chciał jeść a nie mógł, dziąsła poharatane.
Teraz już się nie ślini

, więc trochę jest lepiej, ja zaś muszę mu robić zastrzyki z antybiotykiem.
Teraz kicha Zuzia..., beta glukan ciągle w użyciu.
Przybyła Tosia, siostra Zuzi i Mozarta, znajomym zrobiło się jej żal, że będzie gdzieś na wsi ...
Bo w końcu jaka jest różnica między posiadaniem 2 a 3 kotów?!?
Także teraz po domu harcuje 9 kotów... cóż to wobec trzech.
Potem będę miała pustki jak Icek po oddaniu kozy

Edit: skoro przybyła Tosia, po domu grasuje
10 kotów