Jestem już

w pracy mam taki młyn i urwanie głowy że nie bardzo wiem jak się nazywam
dodatkowo wykańcza mnie ta robota psychicznie tak że powoli zaczynam dojrzewać do odejścia
Po przyjściu do domu poszliśmy z futrzakami do weta na odrobaczanie
Sarabka dostała Vertamith w płynie
a Simbutek Aniprazol w tabletce
Sari grzeczniutka, połknęła grzecznie i jeszcze wylizała aplikator
ale różowy jak zwykle pokazał swoją klasę
pierwsza tabletka podana przez weta poszybowała na drugi koniec gabinetu
drugą podawał TŻet ale lew tak dzielnie walczył ze ukrywał ją pod językiem i rozpuszczoną zapluł się cały
trzecią próbę dostaliśmy do domu - i dopiero na spokojnie z zaskoczenia udało mu się podać
Oczywiście w trakcie dręczenia różowego ciekawski dżunglak zwiedził całą klinikę, mruczał wszystkim i zagadywał
różowy jak zwykle potwierdził swoją klasę jako pacjent wyjątkowy
Zdrówko u obu kotecków ok, temperatura w normie, grzybek Sari pięknie znika - wet zachwycony futrami
Simbo 5,1 kg
Sarabi 1,7 kg
teraz obydwoje u Damiego odsypiają stresy
Mruczek ratuj chłopie
Ta Duża już calkiem zgłupiała
Zamiast dać mi jeść zaprowadziła mnie do tego dziwnego faceta i usiłowała nakarmić tabletką
A co ja kurne jakiś kosmonauta jestem
Czy co
Oczywiście po powrocie w miskach dalej ryż z kurczakiem (Duża mówi że na wszelki wypadek)
Dobrze że Sarabka zrobiła włam do tormy z suchym to trochę chrupek podjedliśmy
biedny, męczony, ciężko obrazony Simbolinio
Z wizytą u weta różowy troche przesadza
Nie było tak źle - jego przynajmniej nie nieśli w transpotrerze tylko na smyczy był
Ae w domu z tym ryżem trochę przegięli - dobrze że znalazłam nie schowane suche
Teraz sobie odsypiam ale odwdzięczę im sie za te chińskie dania w nocy
Sari