Masakry ciąg dalszy
Dzisiaj o 1-szej w nocy musiałyśmy z Kropcią odwiedzić lecznicę.
O 23.30 Kropcia zwymiotowała dużą ilość zabarwionego chrupkami na brązowo śluzu ze świeżą krwią.
Po południu w ogóle nie wykazywała zainteresowania jedzeniem i była osłabiona.
Wpadłam w panikę, myśląc, że to coś jeszcze poważniejszego i że wiozę kota do uśpienia
Owszem, przyszło mi do głowy, że ten lek przeciwzapalny mógł podrażnić śluzówkę żołądka, ale kto myśli racjonalnie w takiej sytuacji i o takiej godzinie
Wetka zbadała Kropcię i stwierdziła, że generalnie nie jest źle i że to na pewno podrażnienie przez ten lek i poradziła, żeby już przestać karmić Kropcię z buteleczek, bo pyszczek jest super wygojony i sama powinna jeść, a tak dokarmiania może odczuwać niechęć do jedzenia.
Kropcia dostała leki osłonowe na śluzówkę przewodu pokarmowego, przeciwwymiotny oraz kroplówkę.
Spać poszliśmy o 2.05: Tyśka na poduszce, Kropcia w nogach, przykryta bluzą polarową, Czarek pośrodku, wyciągnięty w poprzek kanapy, a ja zaczepiłam się na brzeżku, starając się nie spaść.
Budzik zadzwonił o 5.30
