z tego wszystkiego nie powiedziałam Wam jakie plany względem mojego dalszego leczenia
otóż 2 przeszczep, tym razem, jeśli się uda, o co się modlę, od dawcy spokrewnionego czyli od siostry
to wszystko będzie możliwe o ile jesteśmy zgodne genetycznie
badania w toku, na wyniki trzeba poczekać 2 tygodnie
to już taki przeszczep poważniejszy bo i rekonwalescencja po nim dłuższa i zaostrzone procedury
jeśli nie (opcja gorsza) to kolejny autoprzeszczep z naświetlaniem całego ciała
w każdym razie póki co 2 cykle tej chemii, którą wzięłam, ocena skuteczności leczenia i albo jeszcze jeden albo kolejne dwa - czyli w sumie 3 lub 4 (no jeden już prawie za mną)
ta chemia jest chyba najsilniejsza z tego co do tej pory dawali, śmiałam się jak doktor mówił, że ona mnie położy do łóżka, ale rzeczywiście tak było, szans wstać żadnych. Za to dumna jestem z siebie bo obiecałam sobie nie utracić apetytu i za wszelką cene jeść, jeść, nie przestać. W kryzysowym momencie zmienilam nawet wodę mineralną na smakową by cały czas pobudzać kubki smakowe i udalo się - jadłam cały czas.
powiem Wam, że wiadomości o przeszczepie nieco mnie zszokowały i cały dzień chodziłam lekko oszołomiona, ale teraz już się przyzwyczaiłam do tej myśli i bardzo tylko pragnę bym miała zgodność z siostrą, a wiem, że wszystko się ułoży
na koniec rozśmieszacz
jak tylko przyszłam do szpitala na chemię to mówię do Maćka, żeby mi obciął włosy na pałę bo potem to różnie może być, czasem człowiek taki słaby, że na krześle ciężko wysiedzieć a nic tak nie wkurza i nie psuje humoru jak wszędzie lecące włosy. Te moje miały już koło 3 cm. No więc ścięliśmy na pałę i już. Tymczasem minęły 2 tygodnie po chemii a włosy nie wylatują - pytam pielęgniarki co jest, a ona na to, że czasem po tej chemii nie wylatują

No to masz ci, trza się było spieszyć?