Od razu sie zadomowiły w nowej klatce. Jest fajna, bo ma paśnik na zewnątrz, więc siano nie wala się po całe klatce. Cały czas uczymy je kuwetkowania. Na szczęście na razie przestały się bić i zapanował błogi spokój. Znowu sie przytulają i razem śpią...
Lawenda już prawie cała sie wysrebrzyła, a Melisie nadal ucho się nie odkłapciło . Obie jedzą jak co najmniej konie, niedługo puszczą mnie z torbami...
Ferdynand był wielkim przedstawicielem swego gatunku, niestety zupełnie nie w moim typie. Aga wyniosła go do ogrodu i kazała nie wracać. Koty pewnie by go zeżarły.