"Kocham Człowieki! Weź mnie ze sobą do domu" Barney już w DS

a ja zawsze w każdym telefonie i w każdym zainteresowanym domku doszukuję się haków.
Dopiero jak nic nie znajdę, to rozważam ewentualność oddania kota :mrgreen:

Femka fajne podejście.
Ja kiedy zaczynałam, to pod taką presją, że przecież kota oddać muszę.
Przez ostatnie dwa lata doszłam do takiego przekonania, że kot u mnie zostanie, jeśli się dobry dom nie znajdzie i tyle. Czyli go oddać nie muszę.
To pozwala spokojnie czekać tak długo, aż się znajdzie dobra oferta.
Tylko, że ja mam mało tymczasów, jednego na raz (góra dwa) i jedną swoją kotkę.

otóż to, dla mnie też bardzo ważnym atutem jest brak pośpiechu.
jak tymczasowa zaraza do mnie trafi, to już ulica jej nie grozi. więc przebieramy w domkach jak w ulęgałkach. najczęściej jest jednak tak, że 90% kontaktów to w ogóle szkoda telefony i emaile odbierać.

Jestem na początkowym etapie mimbli64. Co prawda jeszcze żadnego tymczasa nie oddałam, ale zgaga mnie gniecie i czuję się podle na samą myśl. Może kiedyś mi to przejdzie, jak nabiorę już trochę wprawy i przekonam się, że koty są szczęśliwe po oddaniu. Na razie każda rozmowa okropnie mnie stresuje, niemal ją odchorowuję, choć podobnie jak Femka wychodzę z założenia, że nie muszę. Jednak...

Tymczasowanie to bardzo ciężka i odpowiedzialna praca jest. Mi by się marzyło, żeby w tym wszystkim ktoś był współodpowiedzialny. Tak jak widziałam w amerykańskich filmach na animal planet. Fundacja przygarnia zwierzęta, leczy je, ocenia pod względem zachowania i dopiero wtedy trafiają do prywatnych domów, do wolontariuszy na tymczas. Domów stałych też szuka fundacja i ocenia warunki i podpisuje umowy. Dom tymczasowy to właśnie tylko dom tymczasowy, a nie jednoosobowa instytucja lecząco, wychowująco, wyadoptowująca.

Za każdym razem jak mam telefon o kotka to musze szybko usiąść i bardzo panować nad głosem. Dzwoniący chyba często muszą odbierać wrażenie że rozmawiają z jakąś wariatką która nie może sobie przypomnieć czy ma jakiegoś kota w domu :roll:

A Warszawska frakcja MIAU która przyjechała dzisiaj po Andzię i Rafitkę chciała uprowadzić mi Szarusia :evil:

Jak to uprowadzić? Pogoniłaś ich. :mrgreen:

mimbla64 pisze:Jak to uprowadzić? Pogoniłaś ich.

otrułam kawą :ryk:

Ja-Ba pisze:A Warszawska frakcja MIAU która przyjechała dzisiaj po Andzię i Rafitkę chciała uprowadzić mi Szarusia

Mam nadzieję, że walczyłaś dzielnie :mrgreen:

Ja-Ba pisze:otrułam kawą

no i dobrze :ok:

Ja-Ba pisze:A Warszawska frakcja MIAU która przyjechała dzisiaj po Andzię i Rafitkę chciała uprowadzić mi Szarusia

to w Warszawie takie braki burasków?

pisz, kto to był, zaraz im wyślę kilka sztuk :mrgreen:

Kolejna osoba się do mnie zgłosiła, że ludzie do niej dzwonią i o maluchy pytają to ją odesłałam do konińskiego wątku maluchów i tu do Barneyka

**Adopcje: 12 >>**

Wystarczy wpuścić niekastrowanego burasa na teren W-wski i tez załatwisz sprawę :lol:

Jak jeszcze nie tymczasowałam to wydawało sie,że to nic strasznego. Z lubością i rozczuleniem wspominam tamten okres!
Ja tak jak Femka szukam haków :mrgreen:

Kilka razy rozmawiam, dozuje pytania....ot takie podchody. Poce sie, czerwienie,jąkam,trzesę...pełne objawy paranoi :mrgreen:

.A na zewnatrz głupawa blondynka o słodkim głosie :oops:

Ja to bym chyba nie mogła robić castingu na domki :roll:

, bo niechybnie padłoby pytanie: "Ale zdają sobie Państwo sprawę że jak się cokolwiek kotu u Państwa stanie to wam chałupę podpalę? A wiem gdzie mieszkacie". :twisted:

Taki mały "bonus" na odchodne :mrgreen:

"Kocham Człowieki! Weź mnie ze sobą do domu" Barney już w DS

Kto przegląda forum