» Pt maja 04, 2007 19:42
...Tak, napewno będzie burza. Czuję TO. Zresztą Zuzanna ( nasza sowa ) już wyleciala z budki na modrzewiu. spenetrowała zawartość psich misek, zachichotala i przeniosła się na garaż. stamtąd patrzy i kręci głową w ten niepowtarzalny, sowi sposób...
A nad dachem sąsiedniego domu jak co wieczór, pierwsza mała, zuchwała, błękitna gwiazdka.
Kocięta przycichły. Obie kotki sa już z nimi... Triuss włączyła grajmruczankę
Mama, a to co tak ?
To sowa.
A co ona tak po nocy ?
Sowa to nocny ptak.
Brzydkie ptaszysko jakieś.
Czemu brzydkie ?
Bo ja spać nie mogę. Tylko uhu i uhhuhu... Taka sowa.
Sowa jest ładna, Smyziaczku. Ma takie miękkie piórka i wielkie oczy. Tak jak kot ze skrzydłami.
Mama....a sowa to ona zjada dzieci ?
Nie opowiadaj bzdur. Tutaj nie wleci, zresztą to domowa sowa.
Jak to domowa ?
Domowa i już.
Ciocia....ja się boję.
Ciocia...bajkę....
Dobrze. Niech będzie.
A więc pewnego razu w bardzo zakoconym domu mała czarna kotka urodziła Jedyne Kocię. Kocię było duże i grubiutkie, mięciutkie i czarne.
I miałoby się bardzo dobrze, gdyby nie Diablęta, które przyszły na świat tydzień wcześniej,
Diabląt było pięć i mieszkały w wersalce, dopóki ludzie nie przenieśli ich do wiklinowego koszyka.
A koszyk stal koło domu małej czarnej kotki, gdzie dopiero co otworzyło oczy Jedyne Kocię.
Diablęta zaraz pobiegły zobaczyć, kto w koszyku mieszka , a że Kocię było małe i nieporadne, to zaraz zaczęły go straszyć.
Najpierw pokazały mu, że mają pazury i że jeszcze ciut – ciut, a będą nimi drapać jak prawdziwe koty.
Potem opowiedziały mu o sowie, która porywa kocie dzieci i szczurach-zęburach. Jedyne Kocię tak się wystraszyło, że aż rozbolał je brzuszek.
A, jak wam zapewne wiadomo, jak boli brzuszek, to nie ma ochoty na jedzenie.
Kiedy Diablęta podsłuchały, jak mała czarna kotka rozmawia z ich mamą o tym, że Jedyne Kocię nie chce jeść zaraz wpadły na nowy pomysł.
Usiadły obok wiklinowego koszyka i zaczęły gadać między sobą, a Jedyne Kocię nastawiło uszka.
- Znałem takiego łaciatego – powiedziało jedno z Diabląt – co umarł, bo przestał jeść.
- A czemu nie jadł ? – zapytało drugie z Diabląt.
- Bo go brzuch bolał – powiedziało to pierwsze.
A Jedyne Kocię aż pisnęło z przerażenia i rozpłaszczyło się w kącie koszyka. I brzuszek rozbolał go jeszcze bardziej.
- Co ci jest ? – zapytała mama, ale Kocię nie odpowiedziało.
Zwinęło się w kłębuszek i mocno zacisnęło oczka. Mama trąciła go nosem. A Diablęta szalały po podłodze i odbierały sobie duży, czerwony guzik.
- Mamo...- szepnęło Jedyne Kocię.
- Co, kochanie ? – odpowiedziała mama.
- Ja chyba umrę.
Mama aż nastroszyła wąsy ze zdziwienia.
- A co ty znowu opowiadasz ! – wykrzyknęła.
- Bardzo boli mnie brzuszek.
Mama dotknęła brzuszka a potem polizała Kocię swoim ciepłym, szorstkim, Leczniczym Językiem.
- Bo nic nie chcesz jeść – wyjaśniła.
Kocię przysunęło się do mamy i cichutko, zawstydzone opowiedziało o tym, co mówiły Diablęta.
Mama prychnęła rozbawiona, a potem przygarnęła Jedyne Kocię łapką do ciepłego brzucha.
I Kocię jadło, jadło, jadło, aż mama musiała powiedzieć, że dosyć. Wywróciła Kocię na plecki i porządnie wymasowała mu brzuszek.
Jedyne Kocie odetchnęło z ulgą i zasnęło, spokojnie, bez złych snów.
Mama, nas wujek Bąbel nastraszył.
Wujek Bąbel ?
Tak. Powiedział, że jak nie przestaniemy się drzeć to nas zamknie w szafie.
Etam. Szafę da się otworzyć łapką.
Noc nadciąga nad ogród. Pora zamknąć okno, bo robi się zimno. Mówią, że jutro ma spaść deszcz. W czasie deszczu dzieci się nudzą...
Ale, ale....co to za nowy dzwięk ? Cicho, to chyba w szafie.
Przykładam ucho do szpary – cichutkie mruczenie, właściwie takie malutkie mrumranie. Maleńki Latający Dywanik.
Znaczy się – wujek Bąbel może im nagwizdać. Sowa nie przyleci, brzuszki nie bolą.

EVIVA L`ARTE - czyli premiera nowej książki ! Ogryzek i przyjaciele w formie drukowanej !!!