
Otóż, mniej więcej miesiąc po znalezieniu mojego ancymona i już po decyzji, że maluch zostaje z nami, wróciłam któregoś dnia z pracy i omal nie zemdlałam z wrażenia, ujrzawszy na tarasie trzech małych Normanów







Ponieważ w pracy trwa kalendarzowy młyn, umieszczenie ich w drukarni nie wchodziło w grę. Nie miałabym kompletnie czasu na zajmowanie się nimi i zabawę w oswajanie. Udało mi się znaleźć lokalny dom tymczasowy, co traktuję w kategorii cudu




Jako pierwszy dom znalazł Bazylek:

Przyjechała po niego cała trzyosobowa rodzinka z Chorzowa i zabrała ze sobą

Jest kotem uroczej pięcioletniej dziewczynki i, sądząc po fotkach, które dostaję - świetnie się już ze sobą zgrali


Czarną Bezę i tygryska Figla ogłaszałam razem, gdyż burasek jest bardziej płochliwy i zależało mi, żeby w nowych warunkach miał oparcie w siostrze:


Ale trafił się w Krakowie tak kapitalny dom dla Bezy, że z bólem serca zdecydowałam się rozdzielić rodzeństwo. Beza od dwóch dni jest już krakowianką, a ja po wczorajszej rozmowie z jej przemiłą panią, mam cichutką nadzieję, że Figielek dołączy do siostry. Wyjaśni się to pewnie w tym tygodniu.

Potrzymajcie kciuki, bo to byłby dla mnie najwspanialszy prezent na święta

ps) Mamę kociąt dokarmiamy na jej terenie. Zajmę się nią najszybciej jak będę w stanie
