

To będę grać


Ja mam to samo z Marysią i miałam z Maciusiem - boli mnie to, że Marysia czasem się zachowuje jakbyśmy były sobie obce, czasem właśnie na mnie nasyczy jak na intruza, też nie jest taka całkiem radosna zawsze, a czasem przychodzi i tuli się jakgdyby nigdy nic i czasem jest radosna tak że nadrabia za wszystkie trzy koty które mam w domu - ta huśtawka nastrojów jest dla mnie też dołująca, bo nie wiem co myśleć, trudno mi odgadnąć co myśli Marysia. U Maciusia zajęło mi to 2 lata żeby zapomniał i żył tu i teraz, więc myślę że u Marysi nawet dłużej, bo jeszcze przyszła Tosia, która zburzyła nasz ledwie ułożony świat. Ale to minie, jak u Maciusia minęło to u każdego kota minie - choć w sumie nie wiadomo jak u szylkretek
